Jednym z najsłynniejszych na świecie miejsc do nurkowania jest Republika Palau na Oceanie Spokojnym. Składa się ona z ponad 250 wysepek. Terytorium to oddalone jest o 1200 km od Guam, 800 km od Filipin i i 3000 km od Japonii. To znakomite miejsce rozsławił Jacques Yves Cousteau. Żyje tam ponad 1500 gatunków ryb, 500 gatunków koralowców, widoczność w wodzie przekracza 40 m. Na chętnych czekają płytkie rafy i pionowe ściany, podwodne jaskinie, wraki. Terytorium to utrzymuje się głównie z turystyki.
Naukowcy z Australijskiego Instytutu Badań Morza oraz z Uniwersytetu Australii Zachodniej zbadali ten nurkowy raj ze względu na rolę ekonomiczną, jaką pełnią tam rekiny. Zespołem kierował dr Matt Rand.
Na świecie drapieżniki te są łowione głównie ze względu na płetwy, w mniejszym zakresie na mięso.
— Żywe rekiny warte są, dosłownie, miliony dolarów. Ze względu na swój stosunkowo słaby wskaźnik rozrodczości, długi okres dojrzewania osobniczego i bezsensowne, nadmierne połowy (rocznie zabijanych jest około 73 mln rekinów — zupa z ich płetw stanowi jeden z azjatyckich przysmaków) w skali świata populacja tych drapieżników maleje. Natomiast nasze badania wykazały, że dla mieszkańców wyspiarskiej Republiki Palau żywy rekin jest bez porównania więcej wart niż martwy, jako atrakcja turystyczna do oglądania przynosi dużo wyższe dochody niż jako ofiara polującego płetwonurka — wyjaśnia Mark Meekan z Australijskiego Instytutu Badań Morza.
Naukowcy ustalili, że jeden rekin w wodach Palau generuje rocznie zysk 163 tys. dolarów, co oznacza, że w ciągu mniej więcej 10 lat życia jedno zwierzę jest źródłem zysku wynoszącego około 1,7 mln dolarów.