Tendencja ta uległa zmianie dopiero wraz z rozwojem przemysłu, masową emisją gazów cieplarnianych i pojawieniem się niezliczonych źródeł energii cieplnej – ulicznych latarni, centralnego ogrzewania budynków, sieci rozprowadzających gorącą wodę pod ulicami miast.
Dotychczas wśród naukowców przeważał pogląd, że generalnie przez ostatnie dwa tysiąclecia, aż do rewolucji przemysłowej, klimat półkuli północnej nie ulegał zasadniczym zmianom. Wyróżniono wprawdzie w XVII wieku tzw. małą epokę lodową, jednak przekonanie to nie opiera się na solidnych przesłankach naukowych.
Historycy klimatu korzystali jedynie ze starych kronik, pamiętników, ale systematyczne pomiary temperatury i ścisłe obserwacje klimatu rozpoczęły się dopiero w drugiej połowie XIX stulecia.
W ostatnich latach nastąpił pod tym względem postęp, historycy klimatu zaczęli korzystać wyrywkowo z danych dendrochronologicznych – analizy tzw. słojów drzew, czyli pierścieni odpowiadających rocznym przyrostom. Dendrochronolodzy badają słoje pni i wielkich, grubych gałęzi. Ich grubość waha się w zależności od sezonowych zmian temperatury, nasłonecznienia, wilgotności. Na przykład lata ciepłe i wilgotne odznaczają się przyrostami (słojami) grubszymi.
Najnowsze badania dendrochronologiczne przeprowadzone przez zespół prof. Jana Espera z Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji w Niemczech świadczą nie o ustabilizowanym klimacie w minionych dwóch tysiącleciach, ale o czymś wręcz przeciwnym, o ciągłym ochładzaniu następującym w tym okresie. Wyniki ich prac publikuje pismo „Nature Climate Change".