To nie scena z nowego „Terminatora", ale wypadek spowodowany awarią przemysłowego robota. Za tragedię odpowiedzialny jest „ludzki błąd' — twierdzi Heiko Hillwig z koncernu VW. Prokuratura prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Wypadek miał miejsce w miejscowości Baunatal ok. 100 km na północ od Frankfurtu.
Ofiarą wypadku jest młody mężczyzna instalujący stacjonarnego robota w fabryce. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn maszyna przycisnęła człowieka do ściany specjalnej klatki, w której operują roboty. Drugi instalator przebywał w tym czasie poza klatką — jemu nic się nie stało.
- Roboty można zaprogramować, aby wykonywały rozmaite zadania w procesie montowania samochodów — mówi Heiko Hillwig. — Normalnie operują one w zamkniętej części fabryki, przenosząc części aut i układając je w odpowiednich miejscach.
Przedstawiciele firmy podkreślają, że maszyna to jeden z robotów przemysłowych — przymocowanych do podłoża ramion wykonujący spawanie i dopasowanie elementów nadwozia i silnika. Nie jest to jedna z nowych maszyn, które mają pracować „ramię w ramię" z ludźmi. Takie roboty nowej generacji Volkswagen zaczął wprowadzać w swoich zakładach przed rokiem. Mają one zastąpić zwalnianych i odchodzących na emeryturę ludzi.
Liczba podobnych przypadków na świecie jest trudna do ustalenia m.in. z tego powodu, że nie zawsze można określić, czy dana maszyna jest już samodzielnym i zaprogramowanym robotem, czy jeszcze zwykłym narzędziem. Według danych amerykańskich, w ciągu ostatnich 30 lat w USA w wypadkach maszyn uznawanych za roboty zginęły co najmniej 33 osoby.