Tradycyjnie w pierwszą niedzielę listopada z francuskiego portu Les Sables-d'Olonne wystartowało 29 żeglarzy – uczestników regat non stop dookoła globu. Śmiałkom towarzyszyło ponad tysiąc łodzi, książę Monako Albert II, a widowisko oglądało na żywo 300 tys. osób. Trasa liczy 30 tys. km.
Współzawodnictwo jest niewyobrażalnie trudne (nie wolno korzystać z żadnej pomocy, dewiza regat brzmi: „Jeden wyścig, jeden człowiek, jeden jacht"), ale tegoroczna, ósma, edycja przechodzi do historii, zanim jeszcze wyścig rozpoczął się na dobre, ze względu na najnowocześniejszą technologię, jaka towarzyszyć będzie zmaganiom.
Uczestnicy startują na jednokadłubowych jachtach klasy IMOCA Open 60. Mają one takie same wymiary, długość 60 stóp, czyli 18,28 m, ale nie są jednakowe. Po raz pierwszy siedem jachtów tej klasy wyposażono w miecze pełniące funkcje hydroskrzydeł. Zwiększają one wyporność, zarazem zmniejszając opory hydrodynamiczne, jakie stawia kadłub podczas żeglugi. Dodatkową rolę odgrywa w tym układzie uchylny kil poruszany silnikiem. Jego przeciwne położenie w stosunku do hydroskrzydła podczas żeglugi daje dodatkową stabilizację całego jachtu. Chodzi o to, aby przechyły były jak najmniejsze – są one wprawdzie malownicze, ale wyprostowana łódź płynie szybciej.
Wszystkie pozostałe jednostki, które wystartowały 6 listopada o godzinie 13.02, wyposażone są w mechanizmy uchylnego kila, poza tym w dwa rodzaje masztów – klasyczne i obrotowe, oraz balasty wodne.
Pięciu uczestników Vendee Globe startuje w tych regatach po raz czwarty (odbywają się co cztery lata), sześciu po raz trzeci, czterech po raz drugi, a jednak gwiazdą, jeśli nawet nie sportową, to na pewno technologiczną, jest debiutant, żeglarz z Nowej Zelandii Conrad Colman. Jego jacht nosi nazwę „100 % Natural Energy" i w pełni na nią zasługuje. Jeśli dopłynie do mety, mniej więcej za trzy miesiące, dokona tego, nie zużywając ani kropli paliwa.