Odludne miejsce było dotąd rajem dla turystów i nurków poszukujących nieskażonej przyrody. Wyspa Kri położona jest ok. 75 km na północny zachód od miasta Sorong we wschodniej części Indonezji. Życie zależy tu w dużej mierze od turystów.
4 marca pływający pod banderą Bahamów „Caledonian Sky" (należy do brytyjskiego touroperatora Noble Caledonia) uderzył podczas odpływu w rafę rozciągającą się wokół Kri. Ściągać go z niej musiały holowniki. Statek wycieczkowy miał na pokładzie 102 pasażerów i 79 członków załogi do ich obsługi. Kapitan zbliżył się do wyspy, aby umożliwić gościom obserwację ptaków. Wstępne ustalenia wskazują, że jednostka nie powinna wpłynąć w tej rejon wokół wyspy.
- To dla nas ogromna strata. Nawet jeżeli rafa odrośnie, trudno będzie powiedzieć o niej nietknięta - mówił agencji AFP Victor Nikijuluw, szef programu ochrony zasobów morza w organizacji ekologicznej Conservation International Indonesia. - Popłakałem się, gdy zobaczyłem co się stało - mówił sieci BBC 30-letni instruktor nurkowania Ruben Sauyai, który od kilku lat prowadzi na Raja Ampat swój biznes. - Zniszczenia są ogromne. Przywrócenie poprzedniego stanu zajmie od 10 do nawet 100 lat. Część z nas pracuje w rolnictwie, część łowi ryby, ale większość jest zatrudniona w sektorze turystycznym.
Przedstawiciele lokalnych władz podkreślają, że kapitan i co najmniej jeden z pasażerów odmówili ewakuacji i zażądali ściągnięcia jednostki z rafy. Holowniki podejmowały kilka prób, dodatkowo pogarszając zniszczenia.
Według Ricardo Tapilatu z Uniwersytetu Papui, którego zespół miał oszacować rozmiar zniszczeń, odbudowa rafy będzie kosztowała ponad 16 milionów dolarów. Pierwsze jego ustalenia były jednak ponad dziesięciokrotnie mniejsze - zniszczony obszar nie przekraczał 1600 metrów kwadratowych, a odszkodowanie było niższe niż 2 mln dolarów.