Bardzo często na skutek uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego lub jego zmiany rośnie wartość nieruchomości. Wtedy po stronie właścicielom lub użytkownika powstaje obowiązek zapłaty renty planistycznej. Nie jest to jedyny wypadek, kiedy samorząd może stawiać finansowe żądania. Gdy wartość nieruchomości wzrośnie po wybudowaniu przez gminę urządzeń infrastruktury technicznej albo wskutek podziału czy scalenia, gmina może pobrać opłatę adiacencką. Piszemy o niej w artykule [link=http://www.rp.pl/artykul/404220.html]"Gdy zyska właściciel, zarobi też gmina"[/link].
Rentę planistyczną gminy mogą pobierać w ciągu pięciu lat od daty uchwalenia planu. Płacą ci, którzy zbywają nieruchomość, a więc nie tylko, gdy sprzedają, ale także np. darują lub wniosą aportem do spółki. Wysokość renty ustalają same gminy, nie może ona przekroczyć 30 proc. wzrostu wartości nieruchomości. Mówi o tym art. 36 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=5E7FAA452C82DF2243E50C8DFD4A40CA?id=169354]ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym[/link].
Ta sama ustawa stanowi (w art. 63 ust. 3), że przepis można odpowiednio stosować do nieruchomości położonej na terenie pozbawionym planu. Wystarczy, aby wójt, burmistrz lub prezydent miasta wydał decyzję o warunkach zabudowy wywołującą skutki wskazane w art. 36 (np. wzrost lub spadek wartości nieruchomości). W praktyce taka możliwość budzi liczne wątpliwości.
Jeżeli właściciel nie zgadza się z rentą planistyczną, może się odwołać do samorządowego kolegium odwoławczego, a w następnej kolejności do sądu administracyjnego.
[b]Przykład[/b]