Kiedy wydawało się już, że jego piosenki należy tylko traktować w kategoriach sentymentalnych powrotów do przeszłości, twórczość Andrzeja Korzyńskiego odżyła. Sprawił to brytyjski DJ i producent Andy Votel, który zainteresował się muzyką filmową Andrzeja Korzyńskiego, a przede wszystkim, gdy w 2012 roku, w projekcie „Kleksploitation”, przetworzył na nowo piosenki z ekranowych przygód pana Kleksa, odnajdując w nich psychodeliczne wręcz dźwięki.
Jest to jeszcze jeden dowód na to, jak wszechstronnie wykształcony i utalentowany Andrzej Korzyński komponując muzykę z założenia przystępną, potrafił dostosowywać się do różnych mód, co więcej – wręcz je kreując. Sam czasem bawił się przy tym, balansując nieraz – ale zawsze świadomie – na granicy kiczu.
Po raz pierwszy ogromną popularność zdobył w latach 60., gdy narodził się polski big beat. Miał ogromne zasługi dla jego popularyzacji jako jeden z założycieli radiowego Studia Rytm, w którym nagrywało nowe pokolenie wokalistów i muzyków. Dzięki obecności na radiowej antenie mogli wyjść z PRL-owskiego undergroundu. On sam odkrył i wylansował wtedy jednak piosenkarza innego typu – lirycznego i nostalgicznego Piotra Szczepanika, dla którego napisał przeboje cieszące się popularnością do dziś („Żółte kalendarze” czy „Kochać”). Komponował także dla innych, choćby „Domek bez adresu” dla Czesława Niemena, założył też zapomniany, a w latach 60. nowatorski zespół Ricercar 64, który grywał opracowania muzyki klasycznej na gitary elektryczne.
Czytaj więcej
Kompozytor „Żółtych kalendarzy”, muzyki do „Człowieka z marmuru” i piosenek, które śpiewał Franek...
Inny zespół – Arp Life – współtworzył z kolei na początku lat 70. Była to jedna z pierwszych polskich grup mająca w składzie keyboard i grywająca taneczną muzykę elektroniczną. Na szczytach popularności znalazł się jednak ponownie dopiero w następnej dekadzie za sprawą dwóch wielkich projektów.