Reklama

Odszedł Andrzej Korzyński. Kompozytor najlepszych przebojów

Był twórcą piosenek, śpiewanych przez kilka pokoleń Polaków. Jego muzyczne dokonania są jednak znacznie bogatsze. Andrzej Korzyński zmarł w weku 82 lat.

Publikacja: 18.04.2022 15:13

Andrzej Korzyński

Andrzej Korzyński

Foto: PAP, Andrzej Rybczyński

Kiedy wydawało się już, że jego piosenki należy tylko traktować w kategoriach sentymentalnych powrotów do przeszłości, twórczość Andrzeja Korzyńskiego odżyła. Sprawił to brytyjski DJ i producent Andy Votel, który zainteresował się muzyką filmową Andrzeja Korzyńskiego, a przede wszystkim, gdy w 2012 roku, w projekcie „Kleksploitation”, przetworzył na nowo piosenki z ekranowych przygód pana Kleksa, odnajdując w nich psychodeliczne wręcz dźwięki.

Jest to jeszcze jeden dowód na to, jak wszechstronnie wykształcony i utalentowany Andrzej Korzyński komponując muzykę z założenia przystępną, potrafił dostosowywać się do różnych mód, co więcej – wręcz je kreując. Sam czasem bawił się przy tym, balansując nieraz – ale zawsze świadomie – na granicy kiczu.

Po raz pierwszy ogromną popularność zdobył w latach 60., gdy narodził się polski big beat. Miał ogromne zasługi dla jego popularyzacji jako jeden z założycieli radiowego Studia Rytm, w którym nagrywało nowe pokolenie wokalistów i muzyków. Dzięki obecności na radiowej antenie mogli wyjść z PRL-owskiego undergroundu. On sam odkrył i wylansował wtedy jednak piosenkarza innego typu – lirycznego i nostalgicznego Piotra Szczepanika, dla którego napisał przeboje cieszące się popularnością do dziś („Żółte kalendarze” czy „Kochać”). Komponował także dla innych, choćby „Domek bez adresu” dla Czesława Niemena, założył też zapomniany, a w latach 60. nowatorski zespół Ricercar 64, który grywał opracowania muzyki klasycznej na gitary elektryczne.

Czytaj więcej

Zagubiony diament Andrzeja Korzyńskiego

Inny zespół – Arp Life – współtworzył z kolei na początku lat 70. Była to jedna z pierwszych polskich grup mająca w składzie keyboard i grywająca taneczną muzykę elektroniczną. Na szczytach popularności znalazł się jednak ponownie dopiero w następnej dekadzie za sprawą dwóch wielkich projektów.

Reklama
Reklama

Pierwszy z nich powstał dla Piotra Fronczewskiego, który zmienił się we Franka Kimono. W swym największym przeboju przedstawiał się jako „King Bruce Lee karate mistrz”. Projekt drugi wiązał się z serią filmów w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego, a inspirowanych powieścią Jana Brzechwy o akademii pana Kleksa. Skomponował dla nich mnóstwo piosenek, śpiewanych potem przez wszystkie dzieci („Witajcie w naszej bajce”, „Kaczka dziwaczka”, „Psie smutki”, „Na wyspach Bergamutach”, „Meluzyna”).

W latach 90. natomiast, gdy wybuchła moda na disco polo, dostarczył kolejnego przeboju – „Mydełko Fa”, który przeszedł do historii także dlatego, że w duecie z Marleną Drozdowską zaśpiewał w nagraniu Marek Kondrat, wpisując się w tak lubianą przez Andrzeja Korzyńskiego konwencję pastiszowo-kiczowatą. To wtedy niektórzy krytycy utworzyli termin „korzyńszczyzna”, określając tak muzykę bazującą na skocznych motywach, granych na syntezatorach, nie wyczuwając, że kompozytor po prostu bawi się rozmaitymi konwencjami.

Gdy wybuchła moda na disco polo, dostarczył kolejnego przeboju – „Mydełko Fa”, który przeszedł do historii także dlatego, że w duecie z Marleną Drozdowską zaśpiewał w nagraniu Marek Kondrat

Drugą dziedziną ważną dla Andrzeja Korzyńskiego był film. Do kina wszedł za sprawą przyjaciela z lat licealnych, Andrzeja Żuławskiego. Ich przyjaźń przetrwała wiele lat, znaczona muzyką do kolejnych filmów – od właściwe debiutanckiego „Pavoncello” z 1967 r. po ostatni „Cosmos” z 2015 r. Kiedy zaś cztery lata później Xawery Żuławski zrealizował „Mowę ptaków” według scenariusza pozostawionego przez ojca, muzykę też mu skomponował Andrzej Korzyński. Co więcej, jest w tym filmie piosenka „Dziewczyna zła” napisana w latach 60. przez obu Andrzejów. Nigdy nie została nagrana, bo ojciec polskiego big beatu Franciszek Walicki uznał, że tekst Żuławskiego jest beznadziejny.

Andrzej Korzyński jest ponadto autorem muzyki do filmów Andrzeja Wajdy („Wszystko na sprzedaż”, „Polowanie na muchy”, „Brzezina”, „Człowiek z marmuru”, „Człowiek z żelaza”), do trylogii o Kargulach i Pawlakach, do serialu „Tulipan”, do pierwszej ekranizacji „W pustyni i w puszczy” i kilkudziesięciu innych tytułów.

Do pełnego twórczego obrazu Andrzeja Korzyńskiego dodajmy jeszcze musicale jego autorstwa. Ta najpopularniejsze to oczywiście „Drugie wejście smoka, czyli Franek Kimono story” (Teatr Muzyczny w Gdyni, 1984) oraz „Akademia pana Kleksa” (Teatr Roma, 2007). Ale napisał też „Pierścień i różę” oraz „Zęby” do tekstu Marka Koterskiego. Ich muzyczna forma także opiera się na atrakcyjnych piosenkach. Był bowiem Andrzej Korzyński mistrzem w komponowaniu chwytliwych, zapadających w pamięć tematów.

Muzyka popularna
Najlepsi jazzmani umówili się w Polsce jesienią
Muzyka popularna
Podsiadło oddał hołd Soyce. Finał pierwszej edycji spektakularnej ZORZY
Muzyka popularna
Przeprowadzono sekcję zwłok Stanisława Soyki. Prokurator ujawnia jej wyniki
Muzyka popularna
The Beatles lepsi od Taylor Swift. „Anthology” trafi do sieci
Muzyka popularna
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Stanisława Soyki
Reklama
Reklama