Za bezprawne korzystanie z treści PAP agencja chce od grupy Polskapresse odszkodowania w wysokości 1,15 mln zł i przeprosin oraz zaprzestania korzystania z serwisu bez umowy. Kwota to suma, jaką musiałaby zapłacić Polskpresse za wykupienie dostępu do PAP w czasie, gdy korzystała z zawartych w nim treści (11 miesięcy). Pozew to ewenement na polskim rynku.
Wydawca nie przyznaje się do winy. W wydanym wczoraj oświadczeniu Polskapresse odnosi się do sobotnich publikacji m.in. w "Rz".
"Publiczne przypisywanie nam dopuszczania się piractwa zmusza nas do zdecydowanej reakcji - i co się z tym wiąże - do podjęcia odpowiednich kroków prawnych mających na celu ochronę na naszych dóbr osobistych" - podaje. Magdalena Chudzikiewicz, rzeczniczka firmy, podobnie jak w piątek, zaprzecza, żeby Polskapresse otrzymała pozew. PAP złożył go w Okręgowym Sądzie Gospodarczym w Warszawie w czwartek.
Agencja podaje, że sądzi się z "jednym z liczących się na rynku wydawców prasy", co - jak tłumaczy Ada Kostrz-Kostecka z zarządu PAP - wynika z obaw, że zanim ruszy proces, wymieniana z nazwy firma może dochodzić swoich praw z tytułu naruszeń dóbr osobistych. Jednak zapytani wprost o to czy chodzi o Polskapresse, przedstawiciele PAP potwierdzają.
Jak podaje mecenas Andrzej Karpowicz z kancelarii adwokackiej Juris, PAP będzie udowadniał wydawcy winę wskazując, że doszło do złamania praw autorskiego, ustawy o ochronie baz danych, ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, ale też Kodeksu Dobrych Praktyk Wydawców Prasy. - Na moje biurko trafiły wydruki tekstów, które były publikowane w tytułach prasowych pozwanego. Są w nich zaznaczone treści zaczerpnięte z PAP. Takich sytuacji jest grubo ponad setka. Osoba, która to robiła, tak jakby była nieświadoma, że nawet zachowała osobliwość stylu PAP - mówi Karpowicz.