Choć walczące o klientów platformy obiecują coraz więcej za coraz mniejsze pieniądze, ich oferty są oczywiście skonstruowane tak, żeby przynosiły firmom długofalowe zyski.
W tym roku z promocjami najdalej poszła Cyfra+, która zaoferowała 23-calowy telewizor umożliwiający oglądanie obrazu w wysokiej rozdzielczości (HD) i naziemnej telewizji cyfrowej (DVB-T) za złotówkę. Żeby go „dostać”, dotychczasowy klient Cyfry+ musi mieć jednak dziewięć miesięcy stażu, podpisać dwuletnią umowę i wykupić najdroższy pakiet. Nowy klient dostanie za 1 zł taki sam telewizor wraz z zestawem do odbierania platformy na dwóch telewizorach jednocześnie (tzw. usługa multiroom), ale dopiero kiedy podpisze dwuletnią umowę na jeden z kilku wybranych (droższych) pakietów.
Problem w tym, że telewizor dotrze do niego najwcześniej po Nowym Roku. – Abonent, który decyduje się na podpisanie umowy (najwyższy pakiet przez 24 miesiące), jest informowany o tym, że telewizor zostanie dostarczony do niego przez kuriera dopiero w styczniu – potwierdza Dorota Zawadzka, rzeczniczka Canal+ Cyfrowego, właściciela Cyfry+.
W Cyfrowym Polsacie z promocyjnej oferty umożliwiającej np. wygodną zmianę wybranego pakietu na niższy można korzystać dopiero po podpisaniu umowy aż na 29 miesięcy. Walcząca o rentowność najmłodsza na polskim rynku platforma cyfrowa „n” z kolei liczy na to, że dorzucenie do promocji np. wideo na żądanie zachęci nowych klientów do wykupienia takiej opcji po upływie tego czasu. Wprowadziła też na rynek nowy model dekodera HD z cyfrową nagrywarką i zainwestowała w wirusową reklamę pt. „Czego się boją stare platformy?”.
Walka jest zawzięta, bo sezon przedświąteczny jest w branży okresem żniw, a do zagospodarowania zostało maksymalnie 2 mln klientów, których trzeba do siebie przekonać do czasu wyłączenia analogowej telewizji naziemnej w 2013 roku.