Jest tak, jak przewidywali analitycy. Zysk netto Google'a wzrósł w pierwszym kwartale 2012 roku do 2,89 mld dol., o 60 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Przychody firmy urosły o 24 proc., osiągając pułap 10,65 mld dol. Z kolei zysk na akcję wyniósł 8,75 dol. w porównaniu z 5,51 dol. rok wcześniej.
Mimo tych pozytywnych informacji kurs akcji Google'a spadł w piątek o 4 proc. Powód? Jedną z przyczyn tego spadku jest kryzys w branży reklamowej, który sprawił, że właściciel największej na świecie wyszukiwarki internetowej odnotował w pierwszym kwartale 12-proc. spadek wartości jednego kliknięcia w reklamę (cost per click - CPC) prezentowaną na swoich stronach. Powodem tego są m.in. niższe ceny reklam prezentowanych na urządzeniach mobilnych. Mimo że Google opanował w tym segmencie 90 proc. rynku wyszukiwarek, jednak musi się dzielić swoimi przychodami z producentami tych urządzeń.
Zdziwienie wywołał list, jaki przy okazji ogłoszenia wyników finansowych współzałożyciele Google'a wystosowali do udziałowców. Domagają się w nim większej kontroli nad koncernem, mimo że już teraz jest ona całkiem duża - Larry Page, Sergey Brin oraz prezes Eric Schmidt mają w sumie dwie trzecie głosów w akcjonariacie Google. W opublikowanym właśnie liście Page i Brin proponują odmienny podział akcji firmy, w obrębie którego znalazłoby się miejsce dla nowej klasy akcji – bez prawa głosu. Na każdą posiadaną zwykłą akcję Google przypadałaby taka bez prawa głosu.