Krótki poradnik, jak zabić przemysł muzyczny

Choć Bono i jego koledzy z zespołu istnieją na rynku już od 1976 roku, to z każdym rokiem, a bardziej dokładnie, z każdą nową epoką w historii firmy Apple, są coraz bardziej związani z imperium Steve'a Jobsa. W 2004 roku muzycy prezentowali specjalną serię odtwarzaczy iPod z własnymi podpisami na obudowie oraz pierwszą w historii pełną dyskografię muzyki tworzonej od początku działalności dostępną w sklepie iTunes. 10 lat temu zestaw zatytułowany „The Complete U2" można było kupić za 149 dolarów, dostając 446 utworów. Normalna cena jednej piosenki w iTunes wynosiła 99 centów.

Historia współpracy

Studyjnych albumów w 2004 roku U2 miało na koncie 11. Łącznie dawały 142 utwory, a pozostałe z zestawu 446 były tymi, które do tej pory można było znaleźć jedynie na rozmaitych, dodatkowych wydawnictwach. Łącznie pierwsza współpraca U2 z Apple dawała blisko 35 godzin muzyki zespołu (dokładnie 34 godziny 51 minut i 5 sekund). Niektóre z utworów można było odsłuchiwać w różnych wersjach – np. „Discotheque" aż w 15. W momencie premiery tego zestawu był 23 listopada 2004 roku. Po trzech latach, w grudniu 2007 roku wycofano pakiet ze sprzedaży.

Apple pokazuje nowe iPhony [Galeria]

Po niedługim czasie Apple po raz kolejny sięgnęło po zespół. Na początku 2009 roku premierowy singiel z nowej wówczas płyty „No Line On the Horizon" pod tytułem „Get On Your Boots" można było kupić jedynie w iTunes. Był to sprytny chwyt marketingowy, ponieważ w rzeczywistości wyjątkowa premiera w sklepie Apple miała miejsce jedynie na godzinę przed nadaniem po raz pierwszy tego utworu w irlandzkiej stacji radiowej RTÉ 2fm.

Podczas ostatniej prezentacji nowych gadżetów, która odbyła się 9 września 2014 roku w Cupertino, na scenie obok szefa firmy, Tima Cooka, pojawiło się całe U2. Nie prezentowali nowego iPhone'a 6, 6 Plus, systemu mobilnych płatności, nowego systemu operacyjnego ani inteligentnego zegarka. Panowie wystąpili przed zebranymi gośćmi i oznajmili, że w iTunes oddają fanom za darmo swoją najnowszą, trzynastą już studyjną płytę pod tytułem „Songs of Innocence".

Co taki model przynosi?

Oferta jest w pewien sposób limitowana. Nowy album będzie można dostać w sklepie Apple w 119 krajach do 13 października. Potem pojawi się fizycznie na sklepowych półkach i w innych e-sklepach z muzyką. Nie zmienia to faktu, że Tim Cook razem z Bono oznajmili, że wspólnie doprowadzili do największej w historii muzyki premiery albumu. Jednocześnie płyta U2 może bowiem dotrzeć do ponad 500 mln użytkowników korzystających z iTunes. To kolejny etap w demontowaniu muzyki jako sposobu na zarabianie na życie.

Zwykły muzyk nie jest w stanie skutecznie konkurować z takimi firmami na rynku jak U2. Choćby stał się wirtuozem wielu instrumentów i poświęcał każdą godzinę swojego życia na doskonalenie techniki i wymyślanie przełomowych utworów, nie przebije oferty, jaka padła na prezentacji Apple. Obecnie płyty się nie sprzedają i nawet U2 nie mogłoby liczyć na przebicie wyniku między 300 a 500 tys. sprzedanych egzemplarzy w pierwszym tygodniu po debiucie nowej płyty. Dla przeważającej większości pozostałych artystów takie poziomy sprzedaży i tak byłyby spełnieniem marzeń. Premiera, która jednocześnie dociera do 500 mln odbiorców, ustala nowe zasady gry.

Według nich nie opłaca się wydawać płyt jako fizycznych nośników. I tak mało kto je kupi, wzrosty notuje jedynie segment płyt winylowych, ale i tak liczba ich pasjonatów będzie z czasem spadać. Być może za pewien czas świat przypomni sobie o możliwości nagrywania na kasetach magnetofonowych i przez chwilę pojawi się moda na powrót do boomboxów i zamiast cienkiego, obłego designu z przyszłości przez chwilę na świecie wrócą do łask kanciaste, ciężkie i nieporęczne odtwarzacze. Ale to dla muzyki i tak będzie jedynie chwilowy etap. Trendu odwrotu od kupowania płyt nie da się zatrzymać, skoro można mieć muzykę na coraz mniejszych i cały czas towarzyszących swoim użytkownikom urządzeniach.

Nowa rzeczywistość

Darmowa premiera nie oznacza braku zysków dla U2. Oficjalne szczegóły nie są znane, ale Bono żartował na scenie stojąc obok Tima Cooka, że przecież zespół nie zamierza oddawać muzyki za darmo. Amerykański inwestor w branżę IT i bloger, Jason Calacanis zaryzykował oszacowanie współpracy muzyków z Apple na 30 mln dolarów. Według niego nowym modelem dystrybucji muzyki, który właśnie się tworzy, będzie podporządkowywanie zespołów firmom informatycznym. Apple staje się wydawcą o potencjale większym od dotychczasowych wytwórni. Poza zyskami z kontraktu na „darmowe" oddawanie fanom nowych płyt pozostaje zarabianie na licencjach i koncertach.

W nowym modelu wygrywa każdy. Zespół dociera do ogromnych grup odbiorców, o wiele większych niż mógłby sobie to zapewnić w tradycyjnym modelu wydawniczym, a firma zdobywa uznaną markę i muzykę, która służy promocji dalszych produktów. Każdy jest zadowolony, ale w praktyce to możliwości dostępne dla coraz mniej licznej garstki artystów. Pozostali mogą jedynie się przyglądać nowemu obrotowi spraw, żałować, że nie studiowali zarządzania i co najwyżej korzystać z darmowych promocji na nowe albumy. Jak nie zdążą, zawsze niedługo pojawi się jakaś nowa oferta na rynku.

Apple

Pozostało 89% artykułu