Niepublikowany wiersz Juliusza Słowackiego odnaleziony

W 210. rocznicę urodzin Juliusza Słowackiego „Rzeczpospolita" jako pierwsza drukuje nieznany dotąd w całości wiersz wybitnego romantyka, autora „Kordiana", duchowego mistrza Józefa Piłsudskiego i pokolenia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Aktualizacja: 04.09.2019 11:44 Publikacja: 03.09.2019 18:35

Niepublikowany wiersz Juliusza Słowackiego odnaleziony

Foto: EAST NEWS

Poeta napisał wiersz „Cmentarz Pere-Lachaise" po francusku do sztambucha pewnej paryżanki. Oryginał zaginął, wiadomo było o nim z listów do matki poety, Salomei. Przechowała się w nich tylko druga część utworu, którą przetłumaczył Leopold Staff.

Odnaleziony niedawno sztambuch kupiła Biblioteka Narodowa, a nasz kolega redakcyjny Jan Bończa-Szabłowski jest autorem pomysłu, by przekładu dokonał Jerzy Radziwiłowicz, aktor Teatru Narodowego, znany z tłumaczeń sztuk Moliera.

Słowacki wciąż inspiruje wybitnych poetów i reżyserów do dyskusji o złożonej historii i współczesności Polski.

Cmentarz Pere-Lachaise

…can I return, though but to die Mogę jednak wrócić, by umrzeć

Unto my native soil… w ojczystej mej ziemi

Byron The prophecy of Dante „Proroctwo Dantego”

Tu brzeg; morze żyjących tu już tylko pianę

Niesie – i składa – gniewne w skonania godzinie.

Tu przychodzę posiedzieć sam, gdy mgła spowinie 

Ciemne, smętne cyprysy wiatrem kołysane.

Tu miasto, gdzie gniew niebios pałace wciąż wznosi

Na pomieszkanie dla tych, których dżuma skosi.

Lubię patrzeć, gdy stanie widnokrąg w czerwieni,

Na blady na nim zarys Paryża spowity

W opalowe opary, na wież jego szczyty

Tarcze słońca plamiące, na grę światłocieni

I złote na nich blaski, nim w mroku utoną

Tam, kędy zmierzch ciemniejszą opada zasłoną,

Gdzie się w niebo przeźrocze dźwigają ponuro

Pałace, wieńcząc czoła lazurową chmurą,

Gdzie się wierzby płaczące chylą ku Sekwanie,

Tam się kościół prastary wznosi nad wodami, (1)

Łowiąc błękit niebieski w sklepień żebrowanie;

Gdy czerń jego gotyckich pociętych blankami

Filarów mgieł oparem jawi się owiana,

Rzec by można, że mara, duch, zjawa z Osjana,

Widmo damy sprzed wieków wśród cisów półśpiące,

Wiatrom wieczoru czoło w woalu koronce

Podając, zamyślone rzuca nam spojrzenie.

Wśród gmachów we mgle skrytych słup w bruku kamienie

Wbił olbrzym dziś już martwy; jeszcze się rumieni

Jego kolumna z brązu o wieczornej łunie, (2)

Jeszcze stoi, bez głowy, lecz niebawem runie…

I lilie tam zakwitną – i chwast się rozpleni.

Cóż mi to!... wzrok obracam gdzie indziej… za mgłami

Posągi ponad mostu wznoszą się łukami; (3)

Jak widma, gdy grobowce porzucą zmurszałe,

By stanąć u bram piekieł, gdzie jęk i zatrata,

I czarne wody Styksu, tak stoją tam – białe.

Noc już zapada – spływa miesięczna poświata,

Żałobnych się cyprysów listki wysrebrzyły.

Moja dusza powraca spać między mogiły.

I widzę inne blade obrazy - pejzaże –

Unoszą mnie daleko: w cieniu jodły marzę,

W lasach, które tak smutno szumią w tej krainie,

Wśród naszych pól piaszczystych, gdzie strumieniem płynie

Złoto ciemnych janowców… Ach! Kto przez zielone

Chciałby ze mną iść gaje, szronem roziskrzone?

Gdzie śnieg sypie się z wiśni, gdy wiatr płatki białe

Strąca z nich i po ziemi rozsiewa - omdlałe.

I teraz, gdy z ojczyzny życia mnie koleje

Unoszą, odbierając powrotu nadzieję,

Boję się, żem się na nią zapomniał napatrzeć,

Gdym odjeżdżał, i może w pamięci się zatrzeć.

19 sierpnia 1832

(1) Notre Dame

(2) Kolumna Vendome

(3) Most Zgody

Przekład Jerzy Radziwiłowicz

LE CIMETI ERE DU PERE -LACHAISE

...can I return, though but to die

Unto my native soil...

Byron, The Prophecy of Dante

C’est ici le rivage ou la mer des vivants

Vient mourir, et dépose en courroux son écume.

Ici je viens souvent seul m’asseoir a la brume

Sous de sombres cypres agités par les vents.

C’est ici la cité dont le courroux céleste

Éleve les palais, que doit peupler la peste.

Ma vue aime a planer dans l’horison vermeil,

A chercher ce Paris, dont le contour si pâle

Se dessine incertain dans le brouillard d’opale;

Et ses tours qui font tâche au disque du soleil,

Se dorent de ses feux et s’enfoncent dans l’ombre.

Aux lieux, ou le couchant jette un reflet plus sombre,

Sur un ciel transparent, dans les nuages bleus,

S’élancent des palais aux faîtes nébuleux,

Des saules aux longs bras balancés sur la rive;

L’église aux vieilles tours surgit du sein des eaux(1),

Laissant l’azur des cieux luire a travers l’ogive;

Quand ses deux noirs piliers découpés en créneaux,

Au-dessus des brouillards montrent leur front gothique:

On dirait qu’un esprit, un spectre ossianique,

Fantôme d’une aieule, endormi sous les ifs

En s’éveillant nous suit de ses regards pensifs,

Et livre aux vents du soir son voile de dentelle.

Parmi les monuments, que le brouillard recele,

Un géant mort fixa en terre son canon(2);

Et sa colonne en bronze au couchant s’illumine,

Elle est debout; sans tete – et bientôt en ruine...

La nous verrons fleurir les lys – et le chardon.

Qu’importe!... mon regard plonge encore dans les nues...

Sur les arches d’un pont se dressent des statues(3):

Tels des spectres sortis de leurs tombeaux croulants,

Aux portes des enfers, ou gemit l’infortune,

Sur les flots noirs du Styx, restent debout – et blancs.

Enfin autour de moi – la nuit tombe – et la lune

Des funebres cypres argente les rameaux.

Et mon âme revient dormir sur les tombeaux.

Je vois d’autres objets aux teintes pâles – sombres –

Et je m’égare au loin, je reve sous les ombres

Du sapin murmurant, dans nos tristes forets,

Dans nos champs sablonneux, ou les sombres genets

Roulent leurs vagues d’or... Oh! qui voudrait me suivre

Parmi ces verts bosquets étincelants de givre?

Ou le vent fait neiger, des cerisiers fleuris

Ces fleurs, dont sur la terre il seme les débris.

Et maintenant! tandis que les flots de la vie

M’emportent, sans retour, au loin de ma patrie;

J’oubliai, je le crains, au moment de partir,

De la bien regarder, pour m’en ressouvenir.

Jules Słowacki le 19 aout, 1832.
Paris.

 

Poeta napisał wiersz „Cmentarz Pere-Lachaise" po francusku do sztambucha pewnej paryżanki. Oryginał zaginął, wiadomo było o nim z listów do matki poety, Salomei. Przechowała się w nich tylko druga część utworu, którą przetłumaczył Leopold Staff.

Odnaleziony niedawno sztambuch kupiła Biblioteka Narodowa, a nasz kolega redakcyjny Jan Bończa-Szabłowski jest autorem pomysłu, by przekładu dokonał Jerzy Radziwiłowicz, aktor Teatru Narodowego, znany z tłumaczeń sztuk Moliera.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Literatura
Han Kang z Korei Południowej laureatką literackiego Nobla'2024. Jedną powieść pisała w Warszawie
Literatura
Warszawska Jesień Poezji z Baczyńskim i Grochowiakiem
Literatura
W czwartek literacki Nobel. Kto ma największe szanse na wygraną?
Literatura
Urszula Kozioł laureatką Nagrody Literackiej Nike 2024