Toruń – studenckie miasto Zbigniewa Herberta

Początek października 1947 roku. Zbigniew Herbert z Krakowa przyjeżdża w nocy‚ a może tuż nad ranem. Pociąg z Krakowa wyjeżdżał o 13 i – według rozkładu – w Toruniu powinien być o trzeciej w nocy. Lecz w praktyce wyglądało to inaczej. W tamtych latach kilkugodzinne spóźnienia pociągów nie były niczym wyjątkowym

Aktualizacja: 07.06.2008 17:55 Publikacja: 07.06.2008 01:37

Toruń – studenckie miasto Zbigniewa Herberta

Foto: Rzeczpospolita

Red

Druga wojna światowa zniszczyła wiele mostów‚ jak i odcinków torów kolejowych‚ co w efekcie utrudniało sprawne połączenie między miastami. Dwa lata po zakończeniu wojny jeszcze nie zdołano wszystkiego odbudować. Pociąg z Krakowa do Sopotu mógł jechać nawet 24 godziny‚ a nie 19‚ jak podawał rozkład jazdy PKP. Dlatego trudno powiedzieć‚ o której godzinie mógł przybyć Herbert do Torunia. Można przypuszczać‚ że był pomiędzy godziną trzecią a świtem.

Pogoda w owym czasie była wyjątkowo ładna. Noc była bezchmurna‚ cicha. Dzień był piękny‚ ciepły i słoneczny‚ typowo jesienny. Jaki Toruń mógł widzieć poeta? Miasto niewiele się zmieniło. Toruń był niemal niedotknięty wojną. Panorama gotyku i jego starówka wyglądały tak samo jak dziś. 8 października Zbigniew Herbert składa podanie na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika z prośbą o przyjęcie na studia prawnicze.

W Krakowie kończy Akademię Handlową oraz zalicza dwa lata prawa. Dlaczego więc przenosi się do Torunia? Z pewnością miał na uwadze łatwiejsze połączenie z Sopotem‚ gdzie od 1946 roku zamieszkiwali jego rodzice – przy ulicy Bieruta‚ pod numerem ósmym (obecnie J. J. Haffnera). Jednak może kierował się również chęcią odszukania nowego miejsca‚ do którego komunistyczna ideologia jeszcze nie dotarła?

Profesor Irena Sławińska bardzo pozytywnie ocenia początki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. „Uniwersytet toruński słynął w swoich pierwszych latach z wysokiego poziomu. Był miejscem szczególnym: przeflancowanym tu niemal w całości Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie‚ a także Jana Kazimierza we Lwowie‚ choć już w stopniu mniejszym‚ bo Lwów przeniósł się w zasadzie do Wrocławia”. W tym czasie do Torunia przybyli między innymi profesorowie: Henryk Elzenberg‚ Konrad Górski‚ Stefan Srebrny‚ Tadeusz Czeżowski czy Eugeniusz Kucharski (ze Lwowa)‚ któremu towarzyszył wówczas jeszcze asystent Artur Hutnikiewicz. Przybył nawet Tadeusz Makowiecki z Warszawy. Zatem w Toruniu wykładały wybitne osobistości naukowe z przyczyn różnych: ze względu na spokój‚ bo nie wiedziano, co z nimi zrobić‚ albo dlatego‚ że w komunizowanych metropoliach nie było dla nich miejsca. Niektórzy nawet za karę. W ten sposób komunizm paradoksalnie przyczynił się do wprowadzenia wysokiego poziomu na nowo powstałym uniwersytecie.

Początkowo panował względny spokój. Źle zaczęło się dziać dopiero od roku akademickiego 1950/1951. Od tego czasu zaczęto marginalizować znaczenie wybitnych profesorów i przenosić ich na przymusowe urlopy. Doświadczył tego również Henryk Elzenberg‚ gdyż nie odpowiadał „wymogom uczelni ze względu na całkowitą ignorancję metody marksistowskiej”. Dlatego był urlopowany od września 1950 roku.

Podanie o przyjęcie na III rok prawa poeta złożył 8 października. Trudno powiedzieć‚ ile dni mogło być rozpatrywane‚ dlatego dzień immatrykulacji – 11 grudnia 1947 r. (czwartek) – należy przyjąć jako datę rozpoczęcia przez poetę studiów w Toruniu. Prawo wykładano wtedy w Collegium Minus (tzw. Harmonijka) – w budynku‚ który mieścił się przy ulicy Fosa Staromiejska. Można przypuszczać‚ iż w tym miejscu po raz pierwszy Zbigniew Herbert spotkał Henryka Elzenberga. Wydział Prawno-Ekonomiczny powierzył prof. Elzenbergowi „prowadzenie 2 godzin wykładów z historii filozofii” od 15 stycznia 1947‚ od września 1947 zaś – czterech godzin.

W 1949 roku Herbert zdał egzamin końcowy i tym samym „uzyskał stopień Magistra Praw”. Uroczyste wręczenie dyplomów magisterskich absolwentom Wydziału Prawno-Ekonomicznego UMK miało miejsce w auli Collegium Maximum (dzisiejszy Dwór Artusa). Jednak poeta odebrał dyplom dopiero 21 czerwca 1952 roku.

W piątek‚ 16 września 1949 roku‚ Zbigniew Herbert składa podanie do dziekanatu Wydziału Humanistycznego UMK z prośbą o przyjęcie na drugi rok filozofii. Uzasadnia je tym‚ że w czasie studiów prawniczych był słuchaczem „równolegle wykładów z dziedziny filozofii”. Jak również w życiorysie zaznacza‚ iż interesował się „żywo filozofią, słuchając wykładów i odbywając w charakterze hospitanta ćwiczenia”. Wydział Humanistyczny mieścił się w Collegium Maius. I tak 3 października 1949 roku – data immatrykulacji – Herbert zostaje studentem filozofii. W Toruniu poeta zaliczył trzy lata filozofii i do Warszawy przeniósł się na czwarty.

25-letniego studenta z czarną‚ zniszczoną teczką‚ włosami zaczesanymi do góry‚ skromnie ubranego‚ który uczęszcza niemal na wszystkie wykłady. „Nie wiedziałam‚ co właściwie studiuje (...). Widywałam go na większości wykładów. Między innymi polonisty profesora Konrada Górskiego” – tak wspomina poetę Zofia Skwarnicka.

Od roku akademickiego 1950/1951 przemiany dotarły też i do Torunia. W tym czasie Zbigniew Herbert uczęszcza na zajęcia i zalicza III rok filozofii. Niemniej już od wakacji Katedra Filozofii została zlikwidowana‚ a jej miejsce w całości przejęła Katedra Logiki. I to był prawdziwy powód (być może niejedyny)‚ dla którego poeta opuścił Toruń i przeniósł się do Warszawy. 28 marca 1951 roku napisał do Jerzego Zawieyskiego: „Aha‚ prawdopodobnie przeniosę się do Warszawy”.

W Warszawie kontynuuje studia filozoficzne‚ ale już z dużym rozczarowaniem. „Mój opłakany stan duchowy – żalił się do Elzenberga – jest zapewne wynikiem tutejszych warunków życia i studiów. Seminarium prof. Kotarbińskiego – to była dopiero męka‚ jakiej nie zaznałem ucząc się księgowości‚ procedury cywilnej i prawa kanonicznego. Był jeszcze prof. Kroński‚ który nawet kiedy mówił głupstwa, nie ożywiał doktryny. Chodziłem na wykłady o kulturze prof. Ossowskiego‚ ale raz po raz to drogie dla mnie pojęcie gubiło się pod nawałem socjologii”.

Studia na Uniwersytecie Warszawskim musiały być dla Herberta wielkim rozczarowaniem‚ skoro wspomina je bardzo źle nawet po 14 latach‚ w liście do Czesława Miłosza. Napisał: „Najnudniejszym seminarium, jakie przeżyłem‚ było seminarium logistyczne prof. Kotarbińskiego. W porównaniu z nim praca kasjera w Banku Narodowym (oddział w Gdyni) wydawała mi się szczytem fantazji i rozpusty intelektualnej. Trochę przesadzam‚ ale nie za bardzo”. I ta uniwersytecka rzeczywistość zapewne zdecydowała‚ że w stolicy już nie obronił pracy magisterskiej z filozofii‚ w Toruniu zaś władze zaczęły skutecznie odsuwać studentów od Henryka Elzenberga.

Zbigniew Herbert nadal otrzymywał od profesora intelektualne wsparcie. Prowadził z nim korespondencję i przyjeżdżał na prywatne wykłady-spotkania (tzw. privatissima) do jego domu‚ który mieścił się przy ulicy Grudziądzkiej 37. Żywił również nadzieję‚ że studiując w Warszawie, będzie mógł napisać pracę magisterską pod kierunkiem Elzenberga i u tegoż profesora zdawać egzamin. Prośby o możliwość zdawania i tym samym „o niewykreślanie (...) z listy uczniów” zaznaczone są wyraźnie w korespondencji z Henrykiem Elzenbergem. W liście z 16 grudnia 1951 poeta wyznaczył nawet termin przypuszczalnej gotowości do egzaminu. „Otóż chciałbym bardzo zdawać II cz. Historii Filozofii – napisał – i to u Pana Profesora; – jeśli to nie będzie możliwe‚ to chyba w ogóle tego nie zdam‚ bo prof. Kroński T.J. budzi we mnie zupełne zniechęcenie do filozofii. Do egzaminu byłbym gotów w połowie lutego 1952 i chodzi teraz o to‚ jak podejść Panią Jeśmanowiczównę (której bardzo się boję). Wybrałem sobie nawet już filozofa. To będzie chyba Błażej Pascal. Ale czy to jest filozof? Ba!”.

Henryk Elzenberg z pewnością widział u swojego studenta dojrzałość intelektualną i wrażliwy‚ ukształtowany humanizm. Na pytanie dotyczące pracy magisterskiej odpowiadał bardzo przychylnie. „Zdawać u mnie? proszę bardzo: na razie wciąż jeszcze jestem profesorem UMK i mogę egzaminować‚ a prof. Czeżowski twierdzi‚ że będę mógł i potem”. I w innym miejscu: „W sprawie Pańskiego egzaminu mówiłem naturalnie z przewodniczącym Komisji Egzaminów Magisterskich‚ tzn. prof. Czeżowskim‚ wyjście się znajdzie‚ wobec czego: niech Pan przygotowuje swoją filozofię nowożytną i swojego Pascala”. Egzamin ten Herbert zdał u profesora Elzenberga z oceną bardzo dobrą 15 czerwca 1951 roku.

Rozważając o latach Zbigniewa Herberta na UMK‚ należy pamiętać‚ że były to czasy trudne – niepewności‚ kłamstwa i ustawicznej propagandy. Do tego ludzie żyli na granicy nędzy. Dlatego trudno dziś powiedzieć‚ jakie z tym miastem wiązał nadzieje – jeśli nie na przyszłość‚ to przynajmniej na dłuższą przystań. „Na Uniwersytecie zmiany – napisał do Jerzego Turowicza. – Nie pomogło pięciolecie i śliczna wystawa‚ po ministerialnej wizycie likwidacji ulegnie najprawdopodobniej Wydział Prawno-Ekonomiczny i Humanistyka z wyjątkiem Polonistyki i Historii. Około połowy etatów asystenckich zostało skreślonych. Wszystko to się wali na mnie; w lecie muszę opuścić Toruń‚ z którym wiązałem nadzieję o przystani”.

W okresie studiów na UMK Herbert był nieco rozdarty pomiędzy Toruniem‚ gdzie studiował‚ a Sopotem‚ gdzie mieszkali jego rodzice i gdzie podejmował chwilowo prace.

1 marca 1948 roku rozpoczyna pracę w oddziale Narodowego Banku Polskiego w Gdyni. Jednak praca w banku nie trwała długo. W maju poeta wyjeżdża na egzaminy do Torunia i nadużywa urlopu. Należy przypuszczać‚ iż w pierwszych miesiącach studiowania zatrzymywał się u Waldemara Voisé‚ przyjaciela ze Lwowa‚ który w tym czasie mieszkał w domu przy ulicy Legionów pod numerem 16.

W trakcie roku akademickiego 1947/1948 Herbert otrzymuje pokój w Domu Akademickim nr 2. Budynek ten mieścił się przy ulicy Jagiellońskiej‚ dokładnie na rogu Jagiellońskiej i Grudziądzkiej. Istnieje on do dziś‚ niemniej nie spełnia już tej samej funkcji. Nie można powiedzieć‚ od którego miesiąca zamieszkał poeta w tymże akademiku‚ jednak z pewnością mieszkańcem tego domu był w maju 1948 roku.

W roku akademickim 1948/1949 Zbigniew Herbert zamieszkał w Domu Akademickim nr 1‚ przy ul. Mickiewicza 2/4. Poeta mieszkał m.in. z Władysławem Walczykiewiczem w pokoju nr 14. W Domu Akademickim nr 1 była Akademicka Pomoc Lekarska oraz stołówka studencka. Dlatego pomieszczenia na parterze prawego skrzydła budynku zostały wykorzystane do celów kuchenno-magazynowych. W holu‚ z lewej strony‚ był sklep‚ portiernia zaś mieściła się tuż przy schodach.

Dom ten wyremontowano w roku 1949 podczas wakacji. W tym czasie Zbigniew Herbert ukończył studia prawnicze i złożył podanie na Wydziale Humanistycznym. Trudno powiedzieć‚ gdzie poeta mieszkał w roku akademickim 1949/1950. Brak na ten temat dokumentów. Prawdopodobnie waletował w tym samym akademiku‚ u Władysława Walczykiewicza‚ z którym zaprzyjaźnił się, mieszkając w roku ubiegłym. Przyjaźń tę poeta uwiecznił w formie dedykacji poświęconej „Pamięci Władysława Walczykiewicza” do wiersza „Pan Cogito na zadany temat: Przyjaciele odchodzą”.

W roku akademickim 1950/1951 autor „Struny światła” zamieszkał w kamienicy mieszczącej się przy ulicy Konopnickiej pod numerem 11‚ na I piętrze‚ w mieszkaniu nr 4 u państwa Skopowskich. Mieszkanie miało prostokątny korytarz wejściowy‚ do którego szeregowo przylegały pokoje. Herbert najprawdopodobniej mógł mieszkać w pokoju‚ którego drzwi wejściowe znajdowały się na końcu korytarza‚ z lewej strony. Sprzyjał on stworzeniu studentowi prywatności‚ gdyż nie był pokojem przechodnim. Obok znajdowała się kuchnia. Łazienka zaś mieściła się z drugiej strony długiego korytarza. Z pokoju wychodziły dwa okna na ulicę Konopnickiej – pierwsze i drugie okno (na I piętrze)‚ licząc od prawej strony tej kamienicy.

Na tle zrujnowanego kraju uroda miasta mogła zachęcać do pozostania. Druga wojna światowa nie spowodowała tu zniszczeń. Wycofujący się Niemcy zburzyli jedynie mosty‚ które wkrótce odbudowano. Toteż w 1951 roku‚ pisząc o Toruniu‚ poeta zastanawiał się nad kwestią‚ na ile to miasto jest znane jako gród Kopernika‚ skarb gotycki‚ a na ile może być bliskie mieszkańcom i gościom naprawdę? „A wystarczy dzień‚ dwa – dodał – aby je poznać i poznawszy zaprzyjaźnić się‚ a może nawet pokochać...”

Druga wojna światowa zniszczyła wiele mostów‚ jak i odcinków torów kolejowych‚ co w efekcie utrudniało sprawne połączenie między miastami. Dwa lata po zakończeniu wojny jeszcze nie zdołano wszystkiego odbudować. Pociąg z Krakowa do Sopotu mógł jechać nawet 24 godziny‚ a nie 19‚ jak podawał rozkład jazdy PKP. Dlatego trudno powiedzieć‚ o której godzinie mógł przybyć Herbert do Torunia. Można przypuszczać‚ że był pomiędzy godziną trzecią a świtem.

Pozostało 96% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski