Druga wojna światowa zniszczyła wiele mostów‚ jak i odcinków torów kolejowych‚ co w efekcie utrudniało sprawne połączenie między miastami. Dwa lata po zakończeniu wojny jeszcze nie zdołano wszystkiego odbudować. Pociąg z Krakowa do Sopotu mógł jechać nawet 24 godziny‚ a nie 19‚ jak podawał rozkład jazdy PKP. Dlatego trudno powiedzieć‚ o której godzinie mógł przybyć Herbert do Torunia. Można przypuszczać‚ że był pomiędzy godziną trzecią a świtem.
Pogoda w owym czasie była wyjątkowo ładna. Noc była bezchmurna‚ cicha. Dzień był piękny‚ ciepły i słoneczny‚ typowo jesienny. Jaki Toruń mógł widzieć poeta? Miasto niewiele się zmieniło. Toruń był niemal niedotknięty wojną. Panorama gotyku i jego starówka wyglądały tak samo jak dziś. 8 października Zbigniew Herbert składa podanie na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika z prośbą o przyjęcie na studia prawnicze.
W Krakowie kończy Akademię Handlową oraz zalicza dwa lata prawa. Dlaczego więc przenosi się do Torunia? Z pewnością miał na uwadze łatwiejsze połączenie z Sopotem‚ gdzie od 1946 roku zamieszkiwali jego rodzice – przy ulicy Bieruta‚ pod numerem ósmym (obecnie J. J. Haffnera). Jednak może kierował się również chęcią odszukania nowego miejsca‚ do którego komunistyczna ideologia jeszcze nie dotarła?
Profesor Irena Sławińska bardzo pozytywnie ocenia początki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. „Uniwersytet toruński słynął w swoich pierwszych latach z wysokiego poziomu. Był miejscem szczególnym: przeflancowanym tu niemal w całości Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie‚ a także Jana Kazimierza we Lwowie‚ choć już w stopniu mniejszym‚ bo Lwów przeniósł się w zasadzie do Wrocławia”. W tym czasie do Torunia przybyli między innymi profesorowie: Henryk Elzenberg‚ Konrad Górski‚ Stefan Srebrny‚ Tadeusz Czeżowski czy Eugeniusz Kucharski (ze Lwowa)‚ któremu towarzyszył wówczas jeszcze asystent Artur Hutnikiewicz. Przybył nawet Tadeusz Makowiecki z Warszawy. Zatem w Toruniu wykładały wybitne osobistości naukowe z przyczyn różnych: ze względu na spokój‚ bo nie wiedziano, co z nimi zrobić‚ albo dlatego‚ że w komunizowanych metropoliach nie było dla nich miejsca. Niektórzy nawet za karę. W ten sposób komunizm paradoksalnie przyczynił się do wprowadzenia wysokiego poziomu na nowo powstałym uniwersytecie.
Początkowo panował względny spokój. Źle zaczęło się dziać dopiero od roku akademickiego 1950/1951. Od tego czasu zaczęto marginalizować znaczenie wybitnych profesorów i przenosić ich na przymusowe urlopy. Doświadczył tego również Henryk Elzenberg‚ gdyż nie odpowiadał „wymogom uczelni ze względu na całkowitą ignorancję metody marksistowskiej”. Dlatego był urlopowany od września 1950 roku.