W felietonie Ludwika Stommy („Polityka” nr 25/2008) znalazł się passus poświęcony Adamowi Mickiewiczowi, którego część zacytuję: „Swoją żonę Celinę Szymanowską, kiedy nie mogła znieść jego zdrad i robiła mu nazbyt częste łzami okraszone wymówki, umieścił w Vanves, w szpitalu psychiatrycznym, który podówczas był miejscem straszliwym [...]. Mało to przejmowało wieszcza, gdyż mógł teraz swobodnie spółkować z niejaką Xawerą Deybel, która też dała mu syna Jana Gabriela Donata, nigdy przez Mickiewicza oficjalnie nieuznanego, bo zaszkodziłoby mu to w kwestach podatkowych”, itd. Jako zajmującego się Mickiewiczem od przeszło pół wieku po przeczytaniu tego ogarnął mnie śmiech pusty, a potem litość i trwoga. Jan Gabriel Donat Mickiewicz, piąte z kolei dziecko Adama Mickiewicza i Celiny z Szymanowskich, ur. 1845, uczestnik powstania styczniowego, odziedziczył po swojej matce chorobę umysłową i 18 ostatnich lat życia spędził w zakładzie dla umysłowo chorych w Charenton, gdzie zmarł w 1885 r. Pochowany został w grobowcu Mickiewiczów w Montmorency.

Jest natomiast rzeczą pewną, iż Mickiewicz z Xawerą Deybel miał córkę urodzoną ok. 1849 r., jak mi mówił prawnuk Poety Jerzy (Georges) Gorecki, noszącą imię Andrée. W mojej książce „Mickiewicziana zbierane po świecie” (Iskry, 1998, s. 50) wspominam rozmowę z Zofią Kulwieciową, synową córki Towiańskiego Walerii. Gdy w 1861 r. przebywała w Paryżu, została zaproszona na obiad do Xawery z Deyblów i Edmunda Maynardów (on pod pseudonimem Edmund Fontille wydał nawet po francusku książeczkę o Mickiewiczu). Chowająca się z ich trojgiem dzieci młoda i rezolutna ruda panienka powiedziała podobno: „A ja jestem córką Adama Mickiewicza”, czym pani Waleria była nieco zaszokowana.

Niejedyna to pomyłka p. Stommy w tym felietonie. Pisze on gdzieś dalej, że „Jan Weyssenhoff przegrał majątek w kości”. Zapewniam go, że Jan Weyssenhoff, znakomity fizyk, profesor uniwersytetów Stefana Batorego i Jagiellońskiego, niczego w kości nie przegrał. Przegrał za to, ale bodaj nie w kości, ale w karty, swoje Samoklęski autor „Sobola i panny” Józef Weyssenhoff. Czy i inne podane tam historyjki są równie jak ta wiarygodne, nie mnie sądzić.