Śmiałam się w głos, śledząc historię podwórzowego burka, który podbił kosmos, zyskał ludzkie umiejętności i zrobił gwiazdorską karierę.
Nie wiem, czy Dorgathen, autor scenariusza i rysunków w jednej osobie znał „Psie serce” Bułhakowa – ale mnie nieodparcie jego komiks kojarzył się z „potworną historią” (wyjaśniam: takim podtytułem rosyjski pisarz opatrzył swoje dzieło, powstałe w 1925 roku, a wydane dopiero po 62 latach). W ogóle, w noweli graficznej Dorgethena można znaleźć wiele „linków” prowadzących w stronę różnych kultur lub kultowych postaci.
Plastycznie Spacedog jest skoligacony z amerykańskim pop-artem, afrykańską naiwną sztuką, niemieckim neue wilde oraz z komputerową, znakową informacją graficzną (tzw. ikonkami). Gdyby szukać powiązań z psim rodem, to z kwadratowego pyska przypomina sznaucera. Jednak od wszystkich ras odróżnia go wściekle czerwone umaszczenie – co w tym przypadku nie jest aluzją polityczną, raczej cechą charakteru.
Skoro o komunistycznych koneksjach mowa: niemiecki odpowiednik Łajki ma więcej szczęścia, niż jego poprzednik z ZSRR. Bohater komiksu przeżył eksperyment, wrócił na nasz glob i to w doskonałej formie. Ale choć wylądował w zdrowiu i glorii, opuściła go szczęśliwa gwiazda.
A było tak. Znudzony pozbawioną atrakcji codziennością wsiowy kundel wskakuje do przejeżdżającego pociągu. Jedzie do miasta. Po licznych perypetiach urządza się u sympatycznego murzyna. Jego nowy pan muzykuje w nocnym klubie, dokąd zabiera pupila. Jednak czterołapy awanturnik wchodzi w konflikt z portierem, który celnym kopem posyła go na bruk.