Na Krochmalnej do 1917 roku mieszkał Singer. Najpierw pod nr. 10, a później pod 12, gdzie za trzy ruble więcej jego rodzina mogła się cieszyć ubikacją. W odległości kilkuminutowego spaceru, pod nr. 92, niecałe dwa lata przed wojną swoje sieroty ulokował Korczak. A inni mieszkańcy? Spojrzenia jednych „pałały ogniem Tory, ze wzroku innych – jak mówiono – wyzierał szatan". Było tu dużo biedaków, więc ulica jeszcze przed oficjalnym utworzeniem getta bywała odgrodzona z powodu tyfusu.
Na Lesznie, pod nr. 2, w kawiarni Sztuka można było posłuchać śpiewu Marysi Ajzensztadt i Wiery Gran oraz gry Goldfedera i Szpilmana. Kilkadziesiąt kroków dalej, pod nr. 18, mieszkał Emanuel Ringelblum, symbol „konspiracji, oporu". Naprzeciwko zaś działał Abraham Gancwajch, szef uważanej za gestapowską agenturę „Trzynastki" – Urzędu do Walki z Lichwą i Spekulacją w Dzielnicy Żydowskiej.
W małym sklepiku na Karmelickiej – jak twierdził ojciec Józefa Hena – sprzedawano najlepsze pieczywo. Może u Urkiewicza pod nr. 9? Później też ludzie przychodzili tu do sklepów. Wielu zginęło z rąk gestapowca Schultza i jego trzech czy czterech kamratów, co wspomina m.in. Chaim Aaron Kaplan.
Na Nowolipiu pod nr 72 do teatru Nowy Azazel mieszkańcy getta przychodzili zobaczyć grane w jidysz spektakle. Odwiedzali też bazar między numerami 35 i 37 – jak przed wojną, tyle że mieli na ramionach gwiazdy.