Google miał ambitne plany dotyczące książek elektronicznych, ale poniósł porażkę. Amerykański sąd odrzucił ugodę zawartą przez was z wydawcami i autorami, których książki początkowo skanowaliście bez pozwolenia. Uznał, że dałaby wam pozycję monopolisty. Wielu wydawców, także w Polsce, odetchnęło z ulgą.
Philippe Colombet:
Byliśmy rozczarowani decyzją sądu i analizujemy inne możliwości. Jednak od 2004 roku, gdy uruchomiliśmy projekt Google Books (serwis umożliwiający wyszukiwanie książek, przeglądanie 20 proc. ich zawartości i ostatnio kupowanie – red.), rynek książek bardzo się zmienił, szczególnie w USA. Możliwości wydawców i sprzedawców są większe, a Google jest tylko jednym z graczy. Tworzymy Google Books jako projekt dostępny w wielu językach i otwarty – ma zawierać nie tylko bestsellery, ale też wszystko, co zostało wydrukowane. W samym handlu e-bookami w USA pierwszy krok zrobiliśmy nie my, ale sprzedawcy, choćby Amazon.