– „Performer" jest filmem granicznym – mówi Łukasz Ronduda.
– Na pograniczu trzech artystycznych praktyk. Kina konceptualnego wywodzącego się z pola sztuki; kina art-house'owego i kina fabularnego, bardziej konwencjonalnego, kina moralnego niepokoju (...)
– Na granicach jest na ogół pas zaoranej ziemi. Boję się, że niewiele osób chadza tam na spacery – dodaje Oskar Dawicki Ten wywiad z twórcami „Performera" został opublikowany w książce „Kino-sztuka", której zresztą Ronduda jest współautorem, razem z Jakubem Majmurkiem.
Ta książka dokumentuje zjawisko, znajdujące się poza głównym nurtem kina, a przecież bardzo ważne. Czym byłaby sztuka, także sztuka filmowa, bez eksperymentów, poszukiwania nowego języka, wyobraźni artystów, nie podporządkowujących się wyłącznie prawom komercyjnego rynku?
Majmurek i Ronduda próbują opisać nurt, który określa się Art Cinema. Na świecie od dawna wchodzą do kina artyści wizualni ze Stevem McQueenem czy Julianem Schnablem na czele. W Polsce też. W latach 70. powstały prace Warsztatu Formy Filmowej, byli również filmowcy, którzy nie bali się eksperymentów wizualnych, jak choćby Grzegorz Królikiewicz. Potem w rejony filmowe wybierali się m.in. Zbigniew Libera, Katarzyna Kozyra, Artur Żmijewski.
Artyści wizualni początkowo zapuszczali się do kina dokumentalnego, obecnie coraz śmielej meldują się w fabule. Każdy film Anki i Wilhelma Sasnali to dzisiaj wydarzenie. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest właśnie ich obrazom „Z daleka widok jest piękny" i „Huba". W „Kino-sztuce" Majmurek i Ronduda zatrzymują się też przy filmach „Walser" Zbigniewa Libery czy przy projekcie „Photon" Normana Leto. Czytelnik znajdzie tu również rozmowy z innymi twórcami, których dzieła zawieszone są - jak to określają autorzy - „między galerią a multipleksem", m.in. z Agnieszką Polską, Anną Molską, Katarzyną Kozyrą, a także operatorami i producentami, współpracującymi z artystami wizualnymi. Są też szkice na temat historii i specyfiki Art Cinema, fragmenty scenariuszy, analizy filmów, m.in. „Summer Love" Piotra Uklańskiego.
„Kino-sztuka" nosi podtytuł „Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej". Równie dobrze mógłby brzmieć: „Zwrot wizualny w polskiej sztuce filmowej". Obie dziedziny na tym przenikaniu zyskują.
Polski Instytut Sztuki Filmowej i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie we współpracy ze Szkołą Wajdy, ogłosiły niedawno piątą edycję Nagrody Filmowej w wysokości 600 tys. zł na produkcję filmu fabularnego „dla artysty poruszającego się w przestrzeni pomiędzy sztukami wizualnymi a kinematografią". To jeszcze jeden dowód, że kino-sztuki nie wolno lekceważyć. W epoce pop-kultury będzie to zjawisko coraz ważniejsze. I mam nadzieję, że na ten „pas zaoranej, granicznej ziemi" będzie chodzić na spacery coraz więcej widzów.