Przesłanie książki zawiera się w tytule: „Manhattan Babilon". Zdaniem Lecha Majewskiego nowojorska wyspa, kwintesencja zachodniej cywilizacji, wolności i dobrobytu, chyli się ku upadkowi – na podobieństwo starożytnej metropolii, o świetności której świadczą jedynie zabytki. Jak w przeszłości upadek imperiów, tak i dziś katastrofa Wielkiego Jabłka będzie miała te same przyczyny: niegodziwość i zachłanność. Apokalipsa nadciąga, ocaleją tylko sprawiedliwi...
Podczas lektury miałam wrażenie, że czytam scenopis kolejnego wideoartu Majewskiego: fabuła podzielona na 65 rozdziałów; kalejdoskop sytuacji, scen i postaci; tempo nie pozwalające na oddech; montaż atrakcji (metoda Eisensteina, którą Majewski najchętniej posługuje się). Wrażeniu deja vu sprzyja też okładka, na której widnieje fotos z filmu „Krew Poety". Tak jak w wizualnych dokonaniach Majewskiego, bohaterowie „Manhattan Babilon" nie są pełnowymiarowymi postaciami. To sylwety, kukły. Przy ich pomocy owszem, można robić teatr – ale nie literaturę.
Żywiołem Majewskiego są obrazy, za pośrednictwem których moralizuje, wieszczy, psychologizuje. Na podobieństwo średniowiecznych malarzy „biblii dla ubogich", poucza odbiorców łopatologicznie, stosując ogólnie zrozumiałą symbolikę.
„Manhattan Babilon", choć zawiera elementy thrillera, kryminału i sensacji, w gruncie rzeczy także jest moralitetem. Nadmiar wolności jest dla ludzi zgubny, dowodzi autor. Trudno nie przyznać mu racji, patrząc na nowojorski pejzaż jego oczyma: toż to środek piekła, zaludniony zdegenerowanymi kreaturami, zdolnymi do każdej podłości. Jednocześnie, te biedne potwory są złaknione uczuć. Wypatrując nowego Zbawiciela, dają się zwodzić samozwańcom. Chcą odpokutować za grzechy, jednak nie potrafią, bo nie mają sumienia. Od tego pandemonium odstaje jedyny sprawiedliwy: dwudziestotrzylatek Cordeliusz (aluzja do Króla Leara i jego ukochanej, wiernej córki) Bendix. Prowincjusz niewinny jak lelija. Ofiara czy jedyny ocalony?
Akcja powieści cofa nas do roku 2003, dwa lata po ataku na wieże World Trade Center. W mieście, gdzie „zgniecione kąty domów wpadły na siebie w karambolu zwanym Manhattanem", wciąż panuje strach. Czy będzie następny atak? Uspokojenie niosą dragi, seks oraz... nowy kościół. Ten, który opisuje Majewski – Sobór Ostatniego Dnia – mieści się na zapleczu supermarketu.