Tak się ma rzecz z „Tajemnicą Edwina Drooda”, której Charles Dickens nie zdążył ukończyć przed niespodziewaną śmiercią 9 czerwca 1870 roku. W kilku napisanych częściach zarysował wyraźnie postaci opowieści, ale że to powieść sensacyjna to i nie brak domysłów na temat rozwiązania intrygi - tym bardziej, że pytanie – kto zabił? – pozostało bez odpowiedzi.
- To zagadka idealna, skoro nigdy nie poznamy zakończenia – uważa znawca literatury występujący w filmie. – Jak partia szachów, w której po kilku ruchach nie wiadomo jeszcze ku czemu zmierza.
Jane Austen nie zdołała napisać do końca powieści „Sanditon". Niedokończone dzieła pozostawił również Franz Kafka: „Zamek”, „Proces” i „Amerykę”. Przekazał rękopisy przyjacielowi z poleceniem spalenia ich, ale ten – zignorował życzenie. Dziś uchodzą za arcydzieła literatury…
Nieukończony portret prezydenta Waszyngtona z 1796 roku wykonany przez Gilberta Stewarta przyniósł malarzowi sławę – zaistniał nawet na banknocie.
7 nieopublikowanych wierszy poety Siegfrieda Sassoon a odmiennych od tych znanych światu, przynosi pytanie – ujawnić, czy przemilczeć? On sam nie chciał ich publikacji. Co zatem robić – uszanować wolę twórcy czy ją zignorować? Nie do przecenienia jest fakt, że na twórczości najbardziej znanych można zarobić - i to dobrze. Taki jest powód kolejnych „żyć” Jamesa Bonda, który zrodzony w wyobraźni Iana Fleminga zdaje się być nieśmiertelny zyskując kolejne odsłony losów dopisywanych przez sowicie opłacanych autorów kontynuatorów. Wokół nieukończonych dzieł powstał cały przemysł – jak twierdzą autorzy filmu.