Socjologia literatury od wielu lat posługuje się określeniem „poezja księży”, mając na uwadze takich autorów w sutannach, jak: Jan Twardowski, Janusz S. Pasierb, Janusz A. Ihnatowicz, Jan Sochoń, Wacław Oszajca, Paweł Heintsch, Bonifacy Miązek, Franciszek Kamecki, a także Janusz Adam Kobierski, którego obszerny 120-stronicowy zbiór „Dotykając jasności” ukazał się na Wielkanoc 2009 roku nakładem Ludowej Spółdzielni Wydawniczej, w 60. rocznicę założenia tej zasłużonej oficyny.
Janusz A. Kobierski to poeta, który ma ciekawą biografię i bogaty dorobek literacki. Urodzony w Wigilię Bożego Narodzenia 1947 roku studiował filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku. Jako poeta zadebiutował na łamach prasy w roku 1972, w roku 1978 zaś w Wydawnictwie Poznańskim ogłosił debiutancki zbiorek „Zza siódmej skóry”. W roku 1981 wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Studiował filozofię i teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku 1987 przyjął święcenia kapłańskie z rąk papieża Jana Pawła II.
W tym czasie poeta pisał niewiele. Dość wspomnieć, że drugi w jego dorobku tom poezji „Kolej rzeczy” ukazał się dopiero w roku 1990. Przez wiele lat życie ks. Kobierskiego wypełniała posługa kapłańska w Licheniu Starym niedaleko Konina, gdzie z inicjatywy legendarnego już księdza Edwarda Makulskiego, wśród pól i lasów, powstał największy w Polsce i jeden z największych na świecie kościół – bazylika Matki Boskiej Bolesnej Królowej Polski.
Ostatnimi laty Kobierski pracuje i tworzy w Warszawie, tu ukazała się większość jego książki, jak „Z Ziemi Jezusa” i „Z Księgi Rodzaju”, „Ku Itace” oraz „Poezje wybrane”, które w latach 2000 – 2003 doczekały się aż trzech wydań. Nieprzypadkowo ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, napisał: „Ks. Janusz A. Kobierski poeta nie pisze ani jak Miłosz, ani jak Gałczyński, ani jak Herbert. Tak jednak pisze, że do ludzi trafia”. Nie ulega wątpliwości, że nierozpieszczany specjalnie przez krytykę literacką Kobierski ma swoich czytelników, dodajmy – oddanych i wiernych. Czytając „Dotykając jasności”, widać jak na dłoni, że jego liryka ujmuje intelektualną refleksyjnością, ponadto powściągliwością w ferowaniu wyroków, a także językową precyzją. Cóż, mottem tej twórczości nieprzypadkowo jest myśl ks. Henriego Nouwena „Milczenie jest domem słowa”. Dzisiaj z wielką pewnością możemy stwierdzić, że nie mylił się ks. Jan Twardowski, gdy przed laty zwracał uwagę, że Kobierski: „jest poetą pokornym – nie narzuca samego siebie, swojej mądrości, nie ma ambicji brania udziału w sporach artystycznych, nie hołduje powierzchownej modzie. Czerpie z czystych źródeł inspiracji chrześcijańskich”. Autorowi „Znaków ufności” odwdzięcza się teraz Kobierski pięknym „Epitafium dla ks. Jana Twardowskiego”: „potrafiłeś nas weselić księże Janie./ Niech cię Pan Bóg darzy miodem/ w wiecznym dzbanie. // Także szczęściem/ wśród biedronek i motyli, // byś i w raju wiersze pisał/ w świętej chwili”.
Janusz A. Kobierski szuka inspiracji, jak na księdza poetę przystało, w Starym i Nowym Testamencie, a także w twórczości innych poetów, takich jak Konstandinos Kawafis i Zbigniew Herbert, ale także w pismach Seneki, św. Pawła z Tarsu i św. Augustyna, jednak najciekawsze wydają mi się wiersze powstałe z inspiracji codziennym życiem. Gdy w wierszu „Chwila” wyznaje: „Czekam na odpoczynek,/ by usiąść i porozmawiać,/ w jakim na dziś jestem miejscu/ i w jakim stanie ma dusza; // by jakiś plan nowy złożyć/ na drogę, co pozostała”, wiem, że autor tych wierszy to ktoś z krwi i kości, kto chodzi po tych samych co ja ulicach.