Jako człowiek obdarzony niezwykłym poczuciem humoru, który prowadzoną przez siebie pralnię nazwał „Duch Święty, Chlorcio i Spółka", zapewne doceniłby fakt, że w Internecie może znaleźć gotowe wypracowanie na temat swojej biografii i że jest w nim kilka błędów. A najbardziej komiczny to przypisanie mu studiów na nieistniejącej warszawskiej Szkole Górniczo-Hutniczej, które wzięło się ze sklejenia stołecznej Szkoły Głównej Handlowej z krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą. Aż dziw, że reszta faktów w wypracowaniu, które od czegoś takiego się zaczyna, z grubsza się zgadza.
Urodził się w Austrii w 1913 roku – jak słusznie pisze autor ściągi – choć można by jeszcze dodać, że było to w październiku, a konkretniej w drugiej połowie miesiąca, czyli 27. Że urodził się „jako syn oficera", to również się zgadza, choć dobrze by było doprecyzować, że w owym czasie jego ojciec był wykładowcą uczelni wojskowej w Wiedniu, a w niepodległej Polsce dosłużył się stopnia generała. Że w ogóle pochodził Andrzej Bobkowski z tzw. dobrej rodziny. Np. jego stryj Aleksander był przed wojną wiceministrem komunikacji w sanacyjnym rządzie, to on stał za budową kolejki linowej na Kasprowy Wierch, co było zresztą powodem ogólnokrajowej awantury dotyczącej masowości turystyki w Tatrach. Ze strony matki miał z kolei koneksje artystyczne i spowinowacony był z Juliuszem Osterwą, twórcą najważniejszego przedwojennego teatru wileńskiej „Reduty", której działalność przez jakiś czas obserwował niejako od środka. Nietuzinkową postacią był też ojciec chrzestny Andrzeja Bobkowskiego, przyjaciel jego ojca Austriak Mathias Zdarsky, nazywany ojcem narciarstwa alpejskiego, organizator pierwszych zawodów w swoim kraju, człowiek, który na nartach przeprawił się przez Grenlandię.
Autor wypracowania o biografii Bobkowskiego słusznie pisze, że „gimnazjum ukończył w Krakowie", choć warto by dodać, że zaczynał je w Toruniu, a liczne przeprowadzki wiązały się ze zmianą służbowego przydziału ojca-wojskowego (Wilno, Modlin, Lida). A, no i koniecznie należy powiedzieć, że w szkole średniej poznał Barbarę Birtusównę, swoją przyszłą żonę. Później nie ukończył nieistniejącej Szkoły Górniczo-Hutniczej, lecz ekonomię na warszawskiej SGH. Jego „literacki debiut ma miejsce w 1935 roku – na łamach czasopisma „Tempo dnia". „Przed II Wojną Światową pisarz wraz z żoną emigruje do Francji" – czytamy dalej w wypracowaniu. „W czerwcu 1940 roku jest zmuszony do ewakuacji na południe Francji – przemyślenia z późniejszego okresu życia zawiera w swojej najsłynniejszej książce zatytułowanej »Szkice piórkiem«". Anonimowy badacz Bobkowskiego słusznie poświęca temu dziełu najwięcej miejsca, mieszając biografię z twórczością, co, jak zapewne wszyscy pamiętamy ze szkoły, jest zabiegiem typowym w tego rodzaju rozprawkach. W tym wypadku jest to jednak jak najbardziej uzasadnione, mówimy o dziele, którego tworzywem jest życie autora.
Liberalny reakcjonista
I to się wszystko w zasadzie zgadza, jednak gdybym miał dalej opowiadać o Bobkowskim w ten sposób, czułbym się jak niezapomniany profesor Pimko z „Ferdydurke" wykładający, dlaczego Słowacki wielkim poetą był. Może najlepiej oddać głos samemu pisarzowi, piszącemu dla Jerzego Giedroycia „Sinopsis życiorysu", ironiczną wersję swojej biografii.
„Ożenił się 26 grudnia 1938 roku i do dziś dnia nie rozwiedziony. Przyzwyczaił się. Żona nie. W marcu 1939 roku wyjechał do Francji, nie mogąc wytrzymać w rodzinnym środowisku i zrobiwszy wszystko, co w jego mocy, aby środowisko nie mogło wytrzymać z nim, co mu się absolutnie udało.