W 1985 r. Rosalind Hicks - córka Agathy Christie - obejrzała mini-serial "Blott on the Landscape", w którym David Suchet starał się zapobiec zniszczeniu starej posiadłości przez jej próżnego właściciela. Hicks pomyślała, że znalazła idealnego odtwórcę roli słynnego belgijskiego detektywa. Upewniła się, gdy zobaczyła Sucheta w telewizyjnej adaptacji kryminału matki "Thirteen at Dinner", gdzie aktor wcielił się w inspektora Jappa. Poirotem był wtedy jeszcze Peter Ustinov, który wcześniej kilkakrotnie wcielał się w dociekliwego Poirot, tworząc sugestywne kreacje.

Dlatego gdy David Suchet przystał na propozycję Hicks i w 1989 r. pojawił się w serialu "Poirot", czekało go nie lada wyzwanie. Musiał zmierzyć się z legendą Ustinova i sprostać oczekiwaniom miłośników prozy Agathy Christie. - Dzień po dniu wertowałem jej kryminały - opowiadał dziennikarzom o przygotowaniach do serialu - i robiłem notatki na temat charakteru Poirota. Jednak moim celem nie tylko było poznanie go, ale stanie się nim. Musiałem nauczyć się, jak on myśli i jak postrzega świat. Starałem się odtworzyć gesty i manieryzmy tego małego, dziwnego człowieka tak, by wyglądały naturalnie, a nie budziły śmiech.

Udało się. Dla widzów stał się Herculesem Poirotem. Dotychczas zagrał detektywa ponad 60 razy. Ta postać świetnie pasuje do jego osobowości. Bohater Christie skrupulatnie tropi zbrodniarzy - aktor z podobną precyzją buduje role. Skłonność do metodycznej pracy odziedziczył po ojcu, który był lekarzem. Urodzony w 1947 roku Suchet przez jakiś czas myślał, że pójdzie w jego ślady. Jednak zwyciężyło rozbudzone przez matkę zamiłowanie do aktorstwa. W wieku siedemnastu lat zagrał Makbeta w szkolnym przedstawieniu. Nauczyciel angielskiego dostrzegł, że chłopak ma talent, więc zaproponował mu, żeby dołączył do National Youth Theatre. Tam nastąpił przełomowy moment dla Sucheta: - Skończyłem występ w sztuce "Bartholomew Fair" - opowiadał o tej chwili w wywiadach - wziąłem torbę z przyborami do charakteryzacji i poszedłem na scenę. Składano właśnie dekoracje. Popatrzyłem na pustą widownię i zacząłem sobie przypominać jak to było podczas spektaklu. Myślałem o niesamowitej atmosferze i wtedy podjąłem decyzję, że swoje życie zwiążę z teatrem i showbiznesem. To magiczny świat. Suchet wkroczył do niego bardzo dobrze przygotowany. Po pobycie w National Youth Theatre przez trzy lata studiował w prestiżowej londyńskiej Akademii Muzyki i Sztuk Dramatycznych. Potem był asystentem menadżera sceny w Gateway Theatre, aż wreszcie w 1973 r. otrzymał angaż w Royal Shakespeare Company. To była dla niego okazja zagrania całej gamy szekspirowskich ról, choć ze względu na charakterystyczne emploi nie mógł liczyć na Hamleta czy Romea. Był za to m.in. podstępnym Jagonem w "Otellu" i Shylockiem w "Kupcu weneckim". Od czasu do czasu pojawiał się także w telewizji i na dużym ekranie (m.in. jako biskup w "Zabić księdza" Agnieszki Holland). Rola Poirot sprawiła, że z ogólnie szanowanego brytyjskiego aktora stał się telewizyjną gwiazdą. Szkoda jedynie, że kino nie ma mu wiele ciekawego do zaoferowania. Suchet błyszczy więc na małym ekranie i - przede wszystkim - na teatralnej scenie. Za rolę George'a w "Kto się boi Virginii Woolf" (1996) i Salieriego w "Amadeuszu" (1998) był nominowany do nagrody im. Laurence'a Oliviera. Ostatnio zachwyca jako kardynał Benelli w sztuce "Last Confession" wystawianej na West Endzie.