Jak mawiają ludzie bez serca, najlepszy sposób‚ żeby nie mieć kaca, to po prostu nie pić. W sylwestra‚ gdy wspinamy się na własny Mount Everest pijaństwa, to puste słowa. Warto jednak zadbać o odpowiednią zaprawę, by powrót nie okazał się drogą przez mękę.
Zapewne złamiemy zasady rozsądnego picia. Przede wszystkim mieszając różne alkohole. Jak wiadomo, stan upojenia wódką‚ która o tej porze roku króluje, zostaje pogłębiony, jeśli przepijamy go niskoprocentowym piwem. Gwoździem do trumny jest bez wątpienia lampka szampana. Z jednej strony groźna jako utrwalacz‚ a z drugiej – każdy gazowany napój przyspiesza dostosowanie się alkoholu do krwi. W końcu carscy oficerowie pod wpływem tej mieszanki wynaleźli rosyjską ruletkę. Dla naszego dobra unikajmy nawet bezalkoholowych napojów gazowanych na popitkę.
Znacznie lepiej jest zapobiegać, niż leczyć. Picie na czczo ma fatalne skutki. Upijamy się szybciej‚ co gorsza, łatwiej o pomroczność jasną‚ mdłości lub helikopter w głowie. Drastyczną formą podkładu jest wypicie szklanki oleju. Dzięki wyścieleniu ścianek żołądka i jelit ochronną warstwą tłuszczu osłabimy wchłanianie procentów. W końcu do tej sztuczki uciekali się podwładni Stalina zmuszani do picia. Na domowy użytek wystarczy wypicie kubka tłustego rosołu.
Polska jest krajem‚ gdzie większość osób nie wyobraża sobie picia bez popitki, a zapomina o zagryzkach, zakąskach czy rosyjskich zakuskach. Wzorem Rosjan nie zapominajmy o nich. W wersji minimalnej jest to sam zapach skórki razowego chleba. Wśród znawców tematu istnieje podział na jedzenie „koszerne”, które nam wyjdzie na zdrowie, oraz takie, które może nam zaszkodzić.
Intuicyjnie, gdy pijemy, sięgamy chętnie po to, co tłuste. Mięso i ryby to podstawa zakąsek od przysłowiowego śledzika‚ który lubi pływać, po wędliny. Tłuste mięsa są ciężko strawne, jednak alkohol ułatwia ich trawienie. Kto jadł kiedyś golonkę, ten wie, o czym mówię.