„Na tapczanie siedzi leń, nic nie robi cały dzień” – takiego go znamy z Jana Brzechwy. Ale przecież czytanie lub rozmyślanie, co z pozoru wygląda na nicnierobienie, jest pracą intelektualną. Mam więc wątpliwość, czy można mówić o leniach jako o gatunku społecznym. Na pewno możemy mówić o osobach bardziej lub mniej pracowitych. To, czy jako dorośli będziemy przedsiębiorczy, zależy od wymagań, jakie stawiano nam między 7 a 12 rokiem życia. Wtedy dziecko zaczyna rozumieć sens i konsekwencje pracy nad czymś.I nie jest prawdą, że odpowiedzialnością za efekty należy obarczyć tylko rodziców. Czasem wystarczy jakiś bodziec, który popchnie dziecko do działania (np. ze strony wychowawcy na obozie), dzięki któremu uwierzy ono w swoje możliwości. Bowiem większość osób w potocznym rozumieniu leniwych jest po prostu sparaliżowana niewiarą w powodzenie swoich czynów.
Dlatego z wymaganiami wobec dzieci nie należy przesadzać. Hasło umieszczone na plakietkach w jednej z kampanii OPTY – „Dzieci lubią leniwych rodziców” – ilustrował wizerunek dziecka i rodzica siedzących razem pod drzewem. Lenistwo w tym przypadku oznacza niczym nieskrępowane bycie ze sobą. Czasem od efektywności ważniejsze jest wspólne słuchanie brzęczenia muchy.
Autor jest psychologiem, pracuje w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej