Gniazdo prototypów

Klasyka spotyka się tu ze współczesnością. Szlachetne, wysmakowane formy z koślawą amatorszczyzną

Publikacja: 20.02.2008 10:56

Gniazdo prototypów

Foto: Rzeczpospolita

Mieszkanie państwa Kulczyńskich ma postmodernistyczny charakter. Wnętrze zostało całkowicie przerobione przez pana domu – wyburzył wszystkie ściany, wprowadził nowe podziały przestrzeni, wbudował kominek, połączył dwa poziomy schodami przypominającymi rzeźbę. Potem ta przestrzeń obrastała w przedmioty i ozdoby z najróżniejszych bajek.

Najlepszy widok na schody jest z jadalni. Tu zebrały się zabytki. W komodzie zastawa Rosenthala, na stole misternie haftowany obrus, z sufitu zwisa secesyjna lampa. Na ścianie obrazy z międzywojnia – po przodkach. Kobiecy akt pędzla Wojciecha Weissa sąsiaduje ze szkicem Karola Tichego „Niepodległość”: rozebrana dziewoja, alegoria Polonii, zagrzewa rycerza do walki.

Pozostałe obrazy, rozmieszczone w całym domu, są rozmaitego pochodzenia – jedne odziedziczone po familii, inne kupione, jeszcze inne – wykonane na miejscu podczas imprezy. Bo zbiór Kulczyńskich to nie tyle kolekcja, ile wypadkowa ich życia i bycia. Gniazdo wymoszczone tym, co samo w ręce wpadło.

– Nie projektowaliśmy urządzenia mieszkania – zdradza Bożena. – I nadal nie kupujemy niczego z rozmysłu, tylko pod wpływem impulsu. Wszystko, co nas otacza, to wybory emocjonalne. Decydowały o nich znajomości z artystami, wystawy, rodzinne schedy. Słowem, zbiorowa kreacja miejsca.

Wystrój pokoi jest produktem ubocznym działalności Galeria Opera. Większość mebli i ozdób sama przyszła. Spotkania z autorami często odbywają się w domowym zaciszu. Tu rodzą się pomysły, a potem odbywają narady nad próbnymi egzemplarzami. I na ogół wzorcowe modele zostają na zawsze. Szefowa Opery nie ma serca wyrzucać prototypów, choćby niedoskonałych. Nie pozbywa się nawet rzeczy uszkodzonych. Przygarnia brzydkie kaczątka designu, oswaja w codziennym życiu. Coś im dodaje, z czymś łączy. Pięknieją i bez kompleksów współżyją ze sztuką „czystą”. Też są niepowtarzalne.

– Mam wiele czułości dla każdego obiektu – wyznaje Kulczyńska. – Czuję się jak ich akuszerka. Przecież pomagam im przyjść na świat.Pod skrzydła galerystki trafiają także obiekty udane. Zanim pojawią się w galerii, u Kulczyńskich przechodzą test i chrzest. Sprawdzana jest ich przydatność, trwałość, ergonomia. Niektóre otrzymują imiona. Jak domownicy.

– Galeria z polską sztuką użytkową to obszar wysokiego ryzyka – śmieje się Kulczyńska. – Artyści, którzy do mnie przychodzą, zazwyczaj są kompletnie bezradni. Tworzą obiekty unikatowe, do których trzeba dostosować technologię, funkcję i estetykę. A przede wszystkim – znaleźć producenta. U nas to droga przez mękę. Nietrudno o porażkę, sukces należy do rzadkości.

Szefowa Opery w proponowanych jej przedmiotach szuka rodzimej nuty. Nie lubi zimnych projektów, nie czuje w nich polskiej duszy. Ze szczególną bezwzględnością tępi nietwórcze powielanie pomysłów zachodnich. Kocha materiały wywodzące się z naszej tradycji – wiklinę, len, drewno.

W mieszkaniu Kulczyńskich dominują swojskie klimaty. Również w wyeksponowanym malarstwie. Jednak największe płótno – „Odlot” Teresy Pągowskiej – nie ma nic wspólnego z „polskością”. To raczej apoteoza kobiecości. Przedstawia damę unoszącą się w przestworzach na skrzydłach, które wyrosły jej zamiast rąk. Postać szybuje prawie nago, jak to wiedźmy. Ale ta jedna podkreśliła swój czar… cielistą bielizną. Wspaniały obraz, z mnóstwem podtekstów.

Na zasadzie kontrastu współgrają z nim dwa fotele z gałęzi i patyków, dzieło Waldemara Petryka. W tym przypadku głos ma czysta natura. Artysta zgromadził surowiec, spacerując po lesie. Z odartych z kory gałęzi skonstruował bez użycia gwoździ ażurowe meble. Pozostawił krzywizny i wygięcia. Niektóre badyle zostawiał nagie, inne pokrył różnobarwną polichromią.

Przeciwwagę dla lekkich siedzisk Petryka i „Odlotu” Pągowskiej stanowi przysadzisty fotel z lat 60. Pamiątka ocalona z domu Bogdana. Drewniana konstrukcja pozostała bez zmian, natomiast obicie zostało wymienione, ale w stosownym „modernistycznym” stylu – deseń tkaniny nawiązuje do słynnych picassów.

Niejednorodny stylistycznie zestaw wypoczynkowy uzupełnia jeszcze jeden fotel. Jego autor Michał Zaborowski zmontował w całość fragmenty kilku starych mebli. Potem obił miękkie części sztucznym lampartem. Zamierzony kicz, z przymrużeniem oka.

Również Michał Zaborowski 13 lat temu skonstruował ministoliczek z absurdalną wieżyczką – przedmiot niewiadomego przeznaczenia. W domu Kulczyńskich służy jako podstawka pod świece. Nieopodal tego kruchego obiektu (zabawki? ozdoby?) stanął mebel ciężki, monumentalny, niezdarny. Mało użytkowy. Stolik Pawła Grunerta został zespawany ze stali nierdzewnej. Wysoki jak mównica, z malutkim blatem o rozmiarach planszy do warcab. Oczywiście, prototyp. Wsunięty w kąt, wydawał się nieprzydatny, dopóki nie rozsiadł się na nim wilk. Ceramiczna bestia ze straszliwymi zębami zapoczątkowała całą serię podobnych stworów. Jakoś nikt się ich nie boi, okazały się hitem Opery. Wykonuje je Anna Zamorska, autorka kilku innych ceramicznych obiektów zgromadzonych przez Kulczyńskich. Jej dziełem są „Ogrody”, zwane złotymi zębami, którym za podstawkę służy marmurowa misa z amorkami – kolejny zabytek odziedziczony po przodkach.

Największa rzeźba Zamorskiej zajmuje jedno z krzeseł. Nawet gdy przychodzi tłum gości i brakuje wolnych miejsc, nikt nie ośmiela się przesadzić tajemniczej „Pani z kotem” w złotym hełmie. Każdy traktuje postać jak portret (umowny) pani domu. Szamotowa figura przybyła w częściach i na miejscu została scalona. Od tej pory nie zmieniła pozycji.

Przejścia między garderobą a salonem pilnuje postać zwana Irenką. Takie imię otrzymała niezbyt urodziwa kobieta namalowana przez krakowskiego artystę Jacka Srokę. Paskudna morda, za długie ręce, do tego czarne krępe ciało. I stanik. Baba-małpa w bieliźnie. Niepokojąca. Smutna, a jednocześnie groteskowa. Irenka pojawiła się u Kulczyńskich także przypadkiem. Bożena odkryła ją na zapleczu Galerii Grafiki i Plakatu. Nie zmieściła się na wystawie, a może nie pasowała do reszty?

– Natychmiast poczułam więź z tym obrazem – opowiada. – Jest pełen emocji, a tego szukam w każdej formie.

Irenka przebywa w doborowym towarzystwie. Nad nią lampa, niczym aureola. Pod nią surrealistyczny stoliczek. Okrągły blat z czeczotki, na jednej aluminiowej nóżce w kształcie kopytka antylopy. To nie wszystko – na stoliczku pyszni się wspaniały ślubny czepiec, uszyty przez ludową artystkę spod Łowicza. Kiedy pracowała nad czepcem, miała ponad 90 lat. – Marzyła mi się wystawa przedmiotów z motywami łowickimi. Nie zrealizowałam do końca tej idei. Trzeba bardzo uważać z folklorem w designie. Cytaty czy powtórki wykluczone. Żeby ludowe wzory zaczęły żyć nowym życiem, muszą być twórczo skomentowane, przełożone na mowę współczesną. A to trudne.

Dyplom na Wydziale Filologii Polskiej UW. Mąż architekt, córka – architekt wnętrz. Dwa koty.

Do 1989 roku dziennikarka radiowa (z pominięciem stanu wojennego). Po 1989 roku zajęła się pracą w galerii. Jej idée fixe – to przywrócenie znaczenia rodzimemu wzornictwu. W 1994 r. założyła w Warszawie Galerię Opera wyłącznie z polską sztuką użytkową i dekoracyjną (przy ul. Freta). Przez kilka lat działały filie Opery w Krakowie i w Zamku Ujazdowskim.

Mieszkanie państwa Kulczyńskich ma postmodernistyczny charakter. Wnętrze zostało całkowicie przerobione przez pana domu – wyburzył wszystkie ściany, wprowadził nowe podziały przestrzeni, wbudował kominek, połączył dwa poziomy schodami przypominającymi rzeźbę. Potem ta przestrzeń obrastała w przedmioty i ozdoby z najróżniejszych bajek.

Najlepszy widok na schody jest z jadalni. Tu zebrały się zabytki. W komodzie zastawa Rosenthala, na stole misternie haftowany obrus, z sufitu zwisa secesyjna lampa. Na ścianie obrazy z międzywojnia – po przodkach. Kobiecy akt pędzla Wojciecha Weissa sąsiaduje ze szkicem Karola Tichego „Niepodległość”: rozebrana dziewoja, alegoria Polonii, zagrzewa rycerza do walki.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"