[b]Rz: Skąd pomysł, by samej nie tylko zilustrować, ale także napisać książkę dla dzieci? [/b]
Maria Ekier: Pomysł nie był mój. To Marta Gil, wydawca Hokus-Pokus, zapytała mnie, czy nie zrobiłabym książki autorskiej. Odpowiedziałam: to wykluczone, nie mam pomysłu ani (co ważniejsze) talentu literackiego. Potem jednak, mimo wewnętrznych oporów i wielkiego lenistwa, zaczęłam o tym myśleć, bo lubię takie wyzwania. A że diabeł mnie podkusił, a anioł nade mną czuwał – jakoś poszło.
[b]Mimo że dyplom robiła pani w pracowni prof. Szancera, twierdzi pani, że jest samoukiem.[/b]
To był okres, kiedy profesor Szancer był już w podeszłym wieku i dosyć słaby. Przyszedł do nas, studentów, tylko raz. Przywitać się. Na zajęciach była z nami tylko jego asystentka, ale siedziała cichutko z boku, a my robiliśmy, co nam się podobało. Skończyłam więc akademię, nie mając pojęcia o ilustracji! Wszystkiego musiałam się nauczyć potem.
[b]Ma pani jakichś mistrzów wśród twórców książek?[/b]