Płacz nad tartym serem

Nie lubię nikomu dokładać‚ szczególnie w sprawach gastronomicznych. Niedbale wykonane czy wręcz niedobre jedzenie smuci mnie bardziej, niż wścieka‚ jest ono bowiem wyrazem głębokiej obojętności wobec drugiego człowieka‚ który ma nieszczęście danie konsumować.

Publikacja: 12.04.2008 01:27

Red

To, co piszę, jest prośbą i próbą wytłumaczenia pewnej sprawy. Chodzi o posypywanie makaronu serem parmigiano‚ zwanym z polska parmezanem.

Związek‚ prawie małżeński‚ cacio e maccheroni, czyli tartego sera i makaronu, istnieje od zawsze. Nie musi w nim być prawdziwy‚ wspaniały parmezan‚ ale zależnie od regionu i sosu ser z owczego mleka pecorino czy‚ na Sycylii, caciocavallo itd. Nieraz ser dodaje się do sosu w trakcie przygotowania. Tak jest w wypadku genueńskiego pesto‚ gdzie powinien się pojawić dobrze dojrzały pecorino z Sardynii, czy też w sosie carbonara‚ w którym powinien zagościć parmezan.

Tam, gdzie ser nie jest składnikiem samego sosu, powinien być podany‚ uprzednio utarty‚ w naczyniu drewnianym lub szklanym z przykrywką (żeby nie wysechł). Jako dodatek do wyboru, a nie jako przymus.

Tak to robimy we Włoszech‚ zarówno w domu, jak i w restauracji. Ten dobry obyczaj powinien obowiązywać w każdej restauracji‚ która ma pretensję do nazywania się włoską‚ czy nawet‚ pozwolę sobie powiedzieć‚ w każdym lokalu‚ w którym podaje się makaron. Jeżeli nie chcemy trzymać gotowego tartego parmezanu na stole‚ to powinno się przynajmniej spytać, czy gość życzy sobie dostać makaron już posypany parmezanem‚ czy nie.

Do napisania paru słów na ten temat skłoniła mnie wizyta w kawiarni hotelu Bristol.

Lubię tam chodzić‚ mają niezłą kawę‚ bardzo dobrą babkę piaskową. Kelnerki są uprzejme i uśmiechnięte. Makaron‚ który tam podają, jest jednak do niczego.

Przyznaję się do błędu: powinnam zamówić żurek lub sałatę‚ ale kusiło mnie danie dnia – makaron z sosem arrabbiata z dodatkiem tuńczyka. Prosiłam (0na darmo‚ jak się okazało), żeby makaron był al dente‚ a dostałam rozgotowany‚ utopiony w sosie pomidorowym z kawałkami tuńczyka i posypany płatkami (!!) parmezanu.

Płakać mi się chciało.

Czy nikt nie powiedział szanownemu kucharzowi z jednego z najbardziej prestiżowych hoteli w Warszawie‚ że nigdy nie serwuje się sera tartego do sosu z rybą?

Są ludzie‚ którzy lubią posypać spaghetti ai frutti di mare (z owocami morza) tartym parmezanem‚ no cóż, de gustibus...‚ ale wtedy mogą poprosić i kelner przynosi osobno tarty ser. Mogłam urządzić awanturę‚ ale po co‚ moje niezadowolenie odczułaby osoba obsługująca‚ Bogu ducha winna. A poza tym‚ cytując Dantego, „Piu chel dolor pote ‘l digiuno” (głód mocniejszy był od bólu).

To, co różni dobrą restaurację czy kawiarnię od przeciętnej, to nie lokalizacja czy długoletnia tradycja ani to, że jest‚ w wypadku hotelu‚ trzy-, cztero-, dziesięciogwiazdkowa. Tylko to, że wszystko‚ co jest tam podawane, jest perfekcyjne. Nawet najprostsza rzecz‚ tak jak ta wyżej wymieniona babka piaskowa.

Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji