W "Rejsie" Marka Piwowskiego jeden z pasażerów statku śpiewa koszmarną piosenkę, o tym, że jest sam, nie ma dziewczyny i jest mu niedobrze. Kaowiec (Stanisław Tym) proponuje, by przenieść kolegę "śpiewaka" do sekcji gimnastycznej. Dzięki temu nie będzie sam, a przede wszystkim... przestanie śpiewać.
Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki – jak podkreślają organizatorzy – najważniejsza impreza wrocławskiego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, z roku na rok coraz bardziej sprawia wrażenie, że sekcja gimnastyczna zawładnęła nim bez reszty. Młodzi aktorzy nie wierzą, że można stanąć na scenie i po prostu zaśpiewać – o życiu, miłości czy nienawiści. Najpierw sami sobie piszą piosenki – miernoty, a potem kombinują, jak je dynamicznie zaprezentować. Przykro było patrzeć na ich cyrkowe popisy.
Publiczność, w dużej mierze złożona ze studentów, przyznała swój laur Justynie Woźniak z wrocławskiej PWST. Trudno uznać jej za występ za porywający. Dziennikarze zrezygnowali z wręczenia nagrody, a wyróżnienia jurorów powędrowały w ręce kiepskich showmanów.
Takich jak Łukasz Rostkowski, który z niewiadomych przyczyn tarzał się po scenie, wył, gryzł krzesło i rakietkę do badmintona, a na koniec, wykorzystując minimiotacz ognia, udawał, że płonie mu głowa. Gabriela Lencka także śpiewała własny tekst (cytat: "Mozaika wymiocin przypomina mi twoją twarz"). Ostatnią zwrotkę wykonała, myjąc zęby palcem. Tomasz Łupak uznał, że i on najpełniej wyrazi siebie swoimi słowami. Zaśpiewał o zabójcy kobiet, zwijając sobie na dłoniach linkę do duszenia. Ilustrowanie treści utworu jest źle widziane nawet na szkolnych konkursach recytatorskich, jednak na PPA doprowadziło Łupaka do finału. Agata Wątróbska postawiła na przebój "Tak, tak" Grzegorza Ciechowskiego. Młoda aktorka warszawskiego Teatru Dramatycznego weszła na scenę z fryzurą w stylu "wariatka z bagien", a potem z wrzaskiem biegała po widowni. Koszmar.
Drugą nagrodę dostała Agnieszka Rassalska z zespołem No Limits, a trzecią Gabriela Kulka, piosenkarki z ciekawymi głosami, jednak bez aktorskiego zacięcia. Zwyciężył Mikołaj Woubishet, student wrocławskiej PWST, jedyny z grona ośmiorga finalistów, który pokusił się o ciekawą, konsekwentną interpretację. Zaśpiewał piosenkę Nicka Cave'a "Stagger Lee" o zdemoralizowanym gangsterze i udało mu się stworzyć na scenie postać z krwi i kości, człowieka odrzuconego przez społeczeństwo. Na tle słabej konkurencji Woubishet wypadł znakomicie. Jeszcze kilka lat temu miałby szansę najwyżej na wyróżnienie.