Uliczni cudacy

Nie zapomnę wrażenia, jakie wywarli na mnie paryscy połykacze ognia, żonglerzy i innej maści dziwolągi, kiedy po raz pierwszy – a było to w 1979 roku – stanęłam przed Centre Pompidou. Niespodziewanie jarmark cudów odżył u stóp świątyni sztuki.

Publikacja: 16.04.2008 02:50

Uliczni cudacy

Foto: Rzeczpospolita

Na placu między Halami a muzeum trwał wyścig o uwagę przechodniów zdobywaną zręcznymi chwytami. Obok, w galeriach, odbywał się popis najnowocześniejszych koncepcji wystawienniczych.

W ostatnich latach cyrk na Beaubourgu (to w tej dzielnicy stoi Centrum Pompidou – red.) oklapł, zbladł. W innych cywilizowanych miejscach świata publiczność straciła zainteresowanie popisami rodem z lunaparku.

Natomiast wciąż sprawdza się siła przyciągania przebierańców „stylowych”, nawiązujących wyglądem do charakteru obiektu, pod którym rezydują. „Średniowieczni” trubadurzy zawsze będą mile widziani na podwórcu zamku Warwick, mozartopodobni naganiacze – w okolicy wiedeńskiej opery, a arlekin w maskach nad Canal Grande.

Niedawny weekendowy wypad do Krakowa wprawił mnie w zdumienie. Takiego natężenia przebierańców w stylu zupełnie nie a propos nie widziałam dotychczas nigdzie.

Piękna pogoda, tłumy turystów i lokalnych niedzielnych spacerowiczów, a między nimi – cudaki, klauni, samorodni artyści i wszelkiej maści naciągacze. Nie powiem, było to nawet malownicze. Jakbym znalazła się w wesołym miasteczku. Brakowało karuzeli, huśtawek i diabelskiego młyna. Zresztą nie wątpię, że wkrótce ktoś na taki pomysł wpadnie – przecież Rynek Główny to całkiem spory plac. Można by sporo zarobić…

Na trasie między Grodzką a Floriańską najpierw zaczepiło mnie trzech pijaczków, domagając się datku na kolejne trunki (bo już nie wstyd się przyznać do kwesty „na piwo”). Potem potykałam się o galerię typów, jakiej Fellini by nie wymyślił.

Najpierw człowiek cały ubrany na żółto z pomalowaną na purpuro twarzą wdzięczył się do dziecka, namawiając na wspólne zdjęcie.

Dalej mężczyzna w sile wieku, udający skałę uformowaną na podobieństwo pioniera podbijającego Dziki Zachód. Ten, nie wiedzieć czemu, miał całą gębę w złotej farbie. Może aluzja do cennego kruszcu?

Następnie przebiegła koło mnie kobieta w czarnym trykocie i z uczernionym obliczem. Dookoła bioder spódniczka z rafii, w miejscu piersi – dwa dyndające wałki. Jakiś maluch na jej widok rozdarł się donośnie. Uspokoił się, gdy matka skierowała jego uwagę na puszczacza gigantycznych baniek mydlanych.

Z wizualnymi atrakcjami konkurowali aktywiści akustyczni. Z jednej strony rynku ktoś improwizował na cymbałkach skoczny utwór, z drugiej – trębacz podgrywał do melodii „Mały kwiat”, a pośrodku ruski człowiek zawodził „Bradiagę”. Kilka kroków dalej rodzima Janis Joplin chrypliwie interpretowała przebój „O, Ela, straciłaś przyjaciela!”, akompaniując sobie na gitarze. Kakofonia osiągnęła szczyt o pełnej godzinie, gdy z wieży mariackiej rozległy się dźwięki hejnału. Kraków pożegnał mnie gitarowym brzdąkaniem w wykonaniu młodziutkiej Cyganki, której towarzyszył puchaty szczeniak. Obydwoje byli schludni, czyści i nie silili się na udawanie czegokolwiek.

Co się okazało? Duet cygańsko-szczenięcy był w branży najlepszy. Ku niemu wyciągały się dłonie z datkami, słały uśmiechy pańcie i panowie, podbiegały dzieci. Zarabiali najwięcej, choć na zdrowy rozum nie powinni. Przecież ich umiejętności plasowały się poniżej przeciętnych. Czym więc wygrywali z konkurencją? Niewinnością.

Pamiętacie rady starego Pitchuma z „Opery za trzy grosze”? Mistrzem w wyłudzaniu pieniędzy może być ten, kto umie poruszyć we frajerach odpowiednią emocjonalną strunę. Zdolni są do tego tylko wielcy artyści.

Jak cygańska małolata ze szczeniakiem.

Na placu między Halami a muzeum trwał wyścig o uwagę przechodniów zdobywaną zręcznymi chwytami. Obok, w galeriach, odbywał się popis najnowocześniejszych koncepcji wystawienniczych.

W ostatnich latach cyrk na Beaubourgu (to w tej dzielnicy stoi Centrum Pompidou – red.) oklapł, zbladł. W innych cywilizowanych miejscach świata publiczność straciła zainteresowanie popisami rodem z lunaparku.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"