Zaczęło się od starożytnych Majów, którzy z ziarna kakaowca sporządzali napój o nazwie tcacahoua. Obyczaj ten przejęli późniejsi Aztecy, którzy wierzyli, że bóg Quetzalcoatl ukradł drzewko kakaowca z nieba i przyniósł je na Ziemię (zjeżdżając po promieniu zarannej gwiazdy) w darze dla ludzi.
Kiedy Cortés wraz ze swoimi zabijakami dobił do meksykańskiego brzegu, zastał tam lud, którego elity z upodobaniem raczyły się dziwnym napojem. Wrażenia z pierwszego poczęstunku musiały być lekko szokujące, jako że ów kakaowy wywar obficie doprawiano ostrymi papryczkami oraz gałką muszkatołową, a do tego goździkami, cynamonem, wanilią, zielem angielskim i tylko bogowie azteccy wiedzą czym jeszcze. Kiedy jednak konkwistadorzy spostrzegli, że tcoccoatl (czyli dosłownie gorzka woda, jak mawiali Aztecy) ma własności upajające, co więcej, opijają się nią wodzowie udający się do sypialni żon, przełamali opory i po jakimś czasie polubili osobliwy smak gorzkiej wody. Sam Cortés podobno bardzo ją sobie upodobał i pijał co wieczór po powrocie do swego hiszpańskiego domu.
W Europie kakao zrobiło wielką karierę, ale raczej od razu jako napój słodki. Gdzie i kiedy zatem nastąpiła ta przemiana gorzkiego i ostrego w łagodne i słodkie? Najprawdopodobniej to zakonnice – misjonarki w Meksyku, doświadczone w dziedzinie kulinarnej, szybko zorientowały się, że jeśli odjąć paprykę i inne przyprawy, może poza cynamonem, i szczodrze posłodzić gorzką wodę miodem, otrzymuje się przepyszny, niebiański wprost napój. To chyba w tej formie Cortés zaprezentował kakao hiszpańskiemu królowi.
Degustacja zakończyła się wielkim sukcesem. Sekret receptury przekazano dominikanom, którzy przez kilkadziesiąt lat obsługiwali wyłącznie madrycki dwór. Wreszcie jednak kakao popłynęło wieloma strumieniami. Bardzo przypadło do gustu duchowieństwu, zwłaszcza jako używka, którą da się zaliczyć do postnych, bo wciąż jeszcze do kakao nie dodawało się mleka. Czekoladę zaczęto pijać na królewskich dworach Francji i Anglii.Wraz z industrializacją i rozwojem miast kakao obok kawy i herbaty rozpływało się po Europie. Od drugiej połowy XVII wieku powstawały coraz gęstsze sieci kawiarni, restauracji czy wręcz pijalni czekolady. Czekoladowe szaleństwo ogarnęło Stary Kontynent, ale wciąż był to głównie napój, choć piekło się już czekoladowe ciastka i robiło kakaowe praliny (zaczął niejaki Pralin, kucharz na dworze Ludwika XIV).
Wciąż jednak ani napój, ani czekolada w tabliczkach nie smakowały tak, jak dzisiejsze łakocie. Problemem było masło kakaowe, które sprawiało, że napar był tłusty. Tłuszcz wpływał na smak, nie mówiąc już o tym, że łatwo jełczał. Dopiero w 1818 roku Duńczyk Konrad van Houten opracował metodę oddzielania tłuszczu kakaowego od ziarna. Otrzymał suchy proszek łatwo rozpuszczalny nie tylko w wodzie, ale i w mleku. Wtedy się zaczęła nowoczesna czekoladowa rewolucja. Wkrótce Anglik John Cadbury wyprodukował pierwszą twardą tabliczkę, a Henri Nestle w Szwajcarii opracował w 1876 roku recepturę czekolady mlecznej. Szwajcaria stała się najbardziej czekoladowym krajem świata i zachowuje tę opinię po dziś dzień.