Zielono nam w głowach

Zamiast turystyki i clubbingu – grzebanie w ziemi. Jest przyjemnym powodem do pozostania w domu na weekend. Widzą to nawet młodzi ludzie – mówi Wojciech Grąbczewski‚ z wykształcenia anglista‚ z tradycji rodzinnej ogrodnik

Aktualizacja: 30.04.2008 18:19 Publikacja: 30.04.2008 00:00

Zielono nam w głowach

Foto: Corbis

Rz: Sądząc po liczbie ludzi w sklepach ogrodniczych‚ ogrodnictwo staje się naszym narodowym hobby. Czy Polacy lubią się już grzebać w ziemi tak jak Anglicy i Holendrzy?

Wojciech Grąbczewski: Aż tak jeszcze nie‚ ale rzeczywiście zainteresowanie ogrodami jest ogromne. Z wielu powodów. Przestrzeń uliczna jest u nas zapuszczona. Ludzie chcą od niej uciec i wydzielić sobie kawałek własnej‚ gdzie nie będą musieli patrzeć na brzydotę. Przyjechali do mnie znajomi z Łotwy i Estonii i pytali‚ czy u nas nie istnieje funkcja artysty miejskiego.

W Warszawie istnieje specjalista od estetyki Tomasz Gamdzyk‚ który uważa‚ że od stawu dotleniacza z kaczkami w mieście lepszy jest skwer z pomnikiem i klombem pośrodku. A holenderscy specjaliści od przestrzeni miejskiej‚ którzy przyjechali do Warszawy, dziwili się‚ po co u nas w miejskich parkach grabi się liście. Przecież w przyrodzie liście nie są grabione.

Nie jestem fanem wszystkich poczynań Joanny Rajkowskiej‚ ale akurat dotleniacz mi się podoba. Co do liści – to rozumiem‚ że są grabione w parku. Ktoś mógłby się na nich poślizgnąć. Ale walczyć z sąsiadem‚ bo parę listków z jego drzewa spadło na nasz nieskazitelny trawnik to absurd. Zresztą dla wielu ludzi grabienie liści to bardzo przyjemna czynność.

Pan lubi grabić?

Marzę o tym‚ żeby tak spędzić weekend ‚ ale wciąż nie mam czasu. Nie wywożę liści z ogrodu‚ robię z nich kompost.

Jak założyć piękny ogród?

Trzeba mieć wizję tego‚ jak on ma wyglądać za parę lat. Dowiedzieć się‚ jak rosną rośliny‚ jak się zmieniają‚ jak współgrają ze sobą, Gdzie je posadzić. Informacji na ten temat nie brakuje. Proces zakładania ogrodu rozpoczyna się od obserwacji tego‚ co rośnie dookoła. Żeby natury nie burzyć‚ ale ją wzbogacać. Ogród jest biotopem‚ fragmentem przyrody‚ podlega jej prawom. Wbrew pozorom architekt nie tworzy krajobrazu‚ tylko dodaje do niego swoje elementy. Znam działkę-ogród, która powstała w pobliżu lasu‚ gdzie założeniem był właśnie las. W ciągu jednej wiosny odtworzono tam naturalny zagajnik z dużymi drzewami‚ niewielkim stawem‚ żabami i mrowiskiem.

Ale w szeregowych domkach zamiast ogrodu ma się tuje wzdłuż płotu‚ a w środku niemiecki trawniczek‚ obsesyjnie strzyżony.

Często ludzie kupują domy za duże pieniądze‚ a zamiast ogrodu wystarczy im trawnik. Uważają że trawnik to ogród. Nie chcą kłopotu. Jednak coraz więcej ludzi odkrywa‚ jaką radość daje prawdziwy ogród. Tym bardziej że nie jest on już takim luksusem. Sadzonki nie są drogie‚ ich ceny utrzymują się od pięciu lat niemal na tym samym poziomie.

Czy to wynika z potrzeby piękna‚ czy z chęci powrotu do przyrody?

Ogród jako proces‚ a nie tylko jako rezultat końcowy, staje się hobby dla wielu ludzi. Pojawia się potrzeba innego spędzania czasu wolnego niż weekendowe wyjazdy‚ turystyka czy clubbing. Praca w ziemi jest przyjemnym powodem do pozostania w domu na weekend. Widzą to nawet młodzi ludzie‚ którzy dotąd całe życie spędzali w mieście.

Czy zapracowani ludzie mają na to czas? Do podmiejskich miejscowości wraca się o siódmej‚ ósmej. Ogród wymaga czasu i pracy.

Dwa dni weekendu wystarczą‚ jeśli nie ma się hektara do obrobienia. Przyjeżdża do nas pani prezes dużej firmy‚ która bierze wolny dzień w piątek, żeby popracować w ogrodzie.

Spacerując po dzielnicach willowych w Warszawie, widzę‚ że ludzie wycinają rodzime rośliny i na to miejsce wsadzają magnolie‚ rododendrony‚ ostrokrzewy. Wolimy egzotykę niż swojskość?

O gustach nie powinno się dyskutować. Może niektórzy chcą odreagować zwykły pejzaż‚ który uważają za nijaki? Ale istnieje też silna tendencja przeciwna – powrotu do tradycji architektury krajobrazu. Pod Warszawą‚ w okolicach Podkowy Leśnej i Milanówka, wielu projektantów odtwarza zabytkowe ogrody przedwojenne. Wracają też rodzime drzewa – jabłonki‚ wiśnie.

Chelsea Garden Fair – targi w Londynie – prezentują tendencje w urządzaniu ogrodów. Widać tam powrót do stylu spontanicznego‚ wykorzystującego rośliny z okolicy‚ nawet chwasty.

To przesada w drugą stronę. Anglicy z kolei chcą odreagować swoje starannie wypielęgnowane ogrody. W Anglii już nie istnieje coś takiego jak naturalny krajobraz. Wszystko jest ucywilizowane. Pojechałem ze znajomymi Holendrami do Mięćmierza. Zatrzymaliśmy się w bukowym lesie. Zaczęli robić zdjęcia‚ bo zachwyciła ich krzywa droga‚ błoto‚ kałuże‚ ale przede wszystkim naturalny las z wiatrołomami i mrowiskami. Oni muszą się nastarać‚ żeby stworzyć namiastkę naturalności.

Ma pan ulubione ogrody?

Ogrody Boboli we Florencji. To zawsze zaskoczenie. Z każdego miejsca widać tam inną przestrzeń. W Warszawie lubię ogród na dachu BUW i Łazienki. Najciekawsze są ogrody publiczne. W Londynie w Canary Wharft‚ w postindustrialnej dzielnicy doków rośnie niedawno założony park. Z rzeką‚ z fontannami‚ z leżakami. Ludzie spędzają tam czas i jest przyjemnie tamtędy przejść, zamiast jechać samochodem. A wszystko urządzono na stropie wielkiego parkingu.

Przyroda to tak niesamowicie estetyczne zjawisko, że nie dziwi mnie, iż coraz więcej ludzi chce z nią obcować. W Polsce ogrodowy głód jest tym większy, że ze względu na klimat niewiele mamy zielonych miesięcy. Tymczasem obcowanie z przyrodą ma naprawdę kojący efekt. To odskocznia od codziennego zabiegania i pośpiechu. Po prostu relaks.

Spędzamy z Kamilem (Sipowiczem – red.) bardzo dużo czasu w ogrodzie. Ten przy domu na Bielanach jest niewielki, ze starodrzewiem i niskimi krzewami, które niemal co roku przesadzam, bo wydaje mi się, że źle zaplanowałam ich współistnienie albo że czas coś zmienić. W efekcie zawsze mamy coś, co nieco przypomina ogród w stylu japońskim.

Prywatny ogród, nawet taki mały, w mieście, na balkonie, jest czymś, co tak do końca prywatne nie jest. I to jest piękne – inni mogą cieszyć oko tym, co myśmy nasadzili. Ja naprawdę lubię, jak mi gałęzie krzewu sąsiadki zaglądają przez płot do ogrodu, jak bluszcze przebijają się przez furtkę, nie uznając granic posesji.

Zarówno na Bielanach, jak i w dużym ogrodzie przy domku letnim nad jeziorem pozwalamy roślinom iść na żywioł. Często wyjeżdżamy, musimy więc sadzić takie kwiaty i krzewy, które poradzą sobie same. Niemniej dużo w ogrodzie pracujemy i jest to tak ciężka praca, że nie dziwię się, iż ogrodnicy są tak drodzy. Z drugiej strony nie zamieniłabym tego wysiłku fizycznego na godziny bezdusznych ćwiczeń w nudnej siłowni.

m.j.-l.

Rz: Sądząc po liczbie ludzi w sklepach ogrodniczych‚ ogrodnictwo staje się naszym narodowym hobby. Czy Polacy lubią się już grzebać w ziemi tak jak Anglicy i Holendrzy?

Wojciech Grąbczewski: Aż tak jeszcze nie‚ ale rzeczywiście zainteresowanie ogrodami jest ogromne. Z wielu powodów. Przestrzeń uliczna jest u nas zapuszczona. Ludzie chcą od niej uciec i wydzielić sobie kawałek własnej‚ gdzie nie będą musieli patrzeć na brzydotę. Przyjechali do mnie znajomi z Łotwy i Estonii i pytali‚ czy u nas nie istnieje funkcja artysty miejskiego.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla