Wizerunek jest jak zdrapka?
Skrobiemy, a tam nic nie ma. Wolę pewność, że umiem grać, korzystać z rzeczy dla mnie niewytłumaczalnej, czyli talentu. Wiem, że go mam i nie mogę zmarnować, bo popełniłbym grzech. Czuję, że powinienem się bardziej spełniać jako aktor teatralny. Mam nadzieję, że idzie taki czas, gdy będę grał coraz poważniejsze role.
Od najwcześniejszych lat jest pan uważany w swoim pokoleniu za następcę Tadeusza Łomnickiego.
Był wielkim transformerem. Naciskał guziczek z odpowiednią rolą i na naszych oczach rodziło się teatralne monstrum. Spotykaliśmy się wielokrotnie. Kontrolował mnie. Oglądał moje spektakle. A kiedy nagrywał „Ojca” Strindberga, przedostatnią sztukę w telewizji, zaproponował mi zagranie służącego.
A grał pan już wtedy główne role u najważniejszych reżyserów.
Zastanawiałem się, co to znaczy. Miałem jechać na siedem dni do Łodzi, żeby zagrać epizod. Pojechałem i dobrze zrobiłem. W wolnym czasie spacerowaliśmy i cały czas mi gadał, co i jak mam grać. Spotkanie było rodzajem testamentu. Potem wystąpił jeszcze w telewizyjnym „Stalinie” i odszedł z walizką na zawsze. Cieszę się, że spotkałem dwóch aktorów, na których mogę się wzorować. Łomnickiego i Holoubka. Szli innymi drogami, ale do tego samego celu. Obaj pokazali, co można osiągnąć w naszym zawodzie, jeśli tylko będziemy myśleć.
Jeden z najważniejszych polskich aktorów średniego pokolenia. Zadebiutował na scenie jako Karl Rossman w „Ameryce” Franza Kafki w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu (1980). Od 1981 r. związany ze Starym Teatrem w Krakowie, gdzie stworzył kreacje w „Życie snem”, „Wzorcu dowodów metafizycznych”, „Ślubie”, „Śnie srebrnym Salomei”, „Karierze Artura Ui”; w warszawskim Teatrze Narodowym – w „Nocy listopadowej” i „Sędziach” Jerzego Grzegorzewskiego. Na ekranie zasłynął rolą młodego adwokata w „Krótkim filmie o zabijaniu” Kieślowskiego. We „Wszystko co najważniejsze” Glińskiego zagrał Aleksandra Wata, u tego samego reżysera stworzył postać kapelmistrza orkiestry wojskowej w „Długim weekendzie”. Anioł Giordano w „Aniele z Krakowa” i „Zakochanym Aniele” Artura Więcka. Profesor i prorektor krakowskiej PWST.