Trudno powiedzieć, by Kraków z entuzjazmem obchodził swoje architektoniczne święto. Plac Szczepański, przy którym zorganizowano większość wystaw, z powodu remontu jest zagruzowany i ogrodzony siatką. Organizatorzy nie wyszli w miasto, choć wiadomo, że mała architektura umieszczona na ulicach, nawet nie drogie pawilony, ale choćby ławki o nietypowej formie, jak magnes przyciągają zwiedzających.
W Krakowie postawiono na gry terenowe. Odnalezienie wystawy o współczesnej architekturze norweskiej przypomniało mi stare dobre podchody, z tą różnicą, że tu uciekający nie zostawił strzałek, tylko zacierał po sobie ślady.
Na promocji oszczędzano. – Zawinił kryzys. W październiku sponsorzy zaczęli się wycofywać. Należy się cieszyć, że triennale w ogóle się odbyło – mówi Agata Pankiewicz, której fotografie pokazano na triennale.
[srodtytul]Komiks z wizją[/srodtytul]
Salutujemy Royowi Lichtensteinowi i zoom!!! startujemy” – od takiego ukłonu w stronę mistrza pop-artu zaczynał się jeden z numerów pisma wydawanego przez Archigram. Wystawa prac tej awangardowej grupy projektowej działającej w latach 60. i 70. w Wielkiej Brytanii jest bez wątpienia hitem triennale. Na ulicach widziałam jednak najwyżej trzy reklamujące ją plakaty, z tego dwa na budynku Pałacu Sztuki, w którym prezentowano rzeczone prace. Nic dziwnego, że oglądałam wystawę sama. Szkoda, szczególnie że ekscentrycy z Archigramu mówili o architekturze i jej przyszłości łatwym w odbiorze językiem komiksowych superbohaterów ratujących ginącą planetę. Przewodnikiem po wywrotowych ideach była seksowna brunetka.