Uroki femme fatale

Czy dziś ktoś jeszcze wierzy w czary-mary? Nie tylko fani Harry’ego Pottera. Z dawnych rytuałów korzystają artyści, uwodzicielki, psychoterapeuci i naciągacze

Publikacja: 23.04.2009 01:41

Sarkozy i Royal – zestaw relaksujący dla sfrustrowanych Francuzów pojawił się podczas wyborów prezyd

Sarkozy i Royal – zestaw relaksujący dla sfrustrowanych Francuzów pojawił się podczas wyborów prezydenckich

Foto: PAP

Czary to swego rodzaju sztuka życia. Umiejętność fantazjowania i narzucania wyimaginowanej wizji innym. Sposób na podniesienie nastroju, poprawienie samopoczucia, znalezienie w sobie pokładów empatii.

Nie bez powodu kilka lat temu karierę zrobiła „Amelia” – film o dziewczynie, której pasją staje się uszczęśliwianie bliźnich. Na podobnych nutach zagrał Andrzej Jakimowski w „Sztuczkach” – filmowej opowieści o chłopcu usiłującym przekupić zły los.

Obejrzałam niedawno wystawę Doroty Podlaskiej „Prosto, za garniturami w prawo” w warszawskiej Kordegardzie. Autorka wmieszała się w tłum handlowców na Stadionie Dziesięciolecia, do niedawna największym jarmarku Europy. Krążyła między straganami, oferując maść na zaciętą twarz. Specyfik wywołujący uśmiech i niwelujący stres, w konsekwencji przynoszący szczęście. I choć trudno w to uwierzyć – znajdowała nabywców. Niektórzy nagabywali ją o inne środki zaradcze – na staropanieństwo, nadmierną potliwość, kłopoty z obcym językiem.

Artystyczna akcja okazała się dokumentem o ludzkiej naiwności. A także o lenistwie. Te dwie cechy od tysiącleci napędzają klientów szamanom, szarlatanom, wróżkom i wszelkiego typu cudotwórcom. Ludzie często sądzą, że zły los można odmienić, zaczarować bez wewnętrznego wysiłku. Ot, wystarczy coś łyknąć, odprawić jakiś rytuał. Przecież uzależnienie od farmaceutyków podnoszących nastrój, zakupów, operacji plastycznych to dzisiejsze czary. Otumanianie się, zaklinanie nieszczęść. Powie ktoś – przecież ludzie dają się naciągać na własne życzenie. Nie, to ofiary rozczarowania i poczucia bezradności, które utraciły zdrowy rozsądek.

[srodtytul]Szpilą we wroga[/srodtytul]

Kiedyś każda wieś miała swoją jędzę. Na ogół była to samotna kobieta – znachorka, zielarka. Mieszkała na skraju wsi, separowała się od zbiorowości i hodowała koty. Był to zawód wysokiego ryzyka: nigdy nie było wiadomo, kiedy przydatność czarownicy zostanie podana w wątpliwość i oskarży się ją o konszachty z diabłem. Stosunek do wiedźm był ambiwalentny, podobnie jak do femme fatale. Z jednej strony estyma i podziw, z drugiej strach, a w konsekwencji – nienawiść.

W razie plag i nieszczęść to wiedźmy stają się kozłami ofiarnymi. Nie trzeba przypominać, czym kiedyś kończyło się pomówienie o kontakty z siłami nieczystymi. To nie tak zamierzchła przeszłość – ostatni w Europie proces zakończony wyrokiem skazującym za czary miał miejsce w Anglii w 1951 roku. Pół wieku temu! A dziesięć lat temu pewną piętnastolatkę usunięto ze szkoły w stanie Oklahoma za „rzucanie uroków”.

Rzeczywistość się zmienia, ale ludzka psychika – bynajmniej. Profesja czarownicy przetrwała. W globalnej wiosce wróżki, znachorzy, hipnotyzerzy, hochsztaplerzy i naciągacze mają pełne ręce roboty. W berlińskim butiku Dom (Katedra) wypatrzyłam laleczki z dziurkami w korpusie, do kupienia z kompletem szpil. Odpowiednik dawnych woskowych figurek, w które wiedźmy zastępczo wbijały igły, za ich pośrednictwem krzywdząc żywą osobę.

Na podobny pomysł wpadła Anna Krenz, polska artystka mieszkająca w Berlinie: uszyła szmaciane kukiełki i wbiła w nie igły. Niby wszystko to żarty – ale złość i satysfakcja, z jaką niektórzy nakłuwają laleczki, daje do myślenia. Tyle negatywnych emocji musi wpływać destrukcyjnie na stosunki międzyludzkie.

[srodtytul]Jak trwoga, to do wróżki[/srodtytul]

Wiele praktyk polecanych przez psychologów ma w sobie elementy czarów. Ćwiczenie pozytywnego myślenia to nic innego jak „zaklinanie” złego. Uwodzenie – to także trochę nieczysta metoda rzucania uroku na wybrańca. Zwłaszcza psychoanaliza ma w sobie coś z demonizmu. Przecież grzebanie w duszy, w psychice, w emocjach jest zajęciem niebezpiecznym. Zarówno dla operatora, jak i pacjenta. Psychologowie i psychoterapeuci znają techniki utrzymywania dystansu wobec podopiecznych. Przynajmniej teoretycznie. Przeciwnie szamani i czarownice. Ci „przyjmują w siebie” drugiego człowieka, utożsamiają się z nim.

Na koniec – wyznanie. Jestem przekonana o istnieniu ludzi wyposażonych w różne szczególne umiejętności, do których nauka nie daje akcesu. Teraz nadchodzi ich czas. Zbiorowe klęski i kryzysy zawsze skłaniają ludzi do poszukiwania pozarozumowych rozwiązań. Zabawię się więc we wróżkę: przewiduję dobrą passę dla magów.

Czary to swego rodzaju sztuka życia. Umiejętność fantazjowania i narzucania wyimaginowanej wizji innym. Sposób na podniesienie nastroju, poprawienie samopoczucia, znalezienie w sobie pokładów empatii.

Nie bez powodu kilka lat temu karierę zrobiła „Amelia” – film o dziewczynie, której pasją staje się uszczęśliwianie bliźnich. Na podobnych nutach zagrał Andrzej Jakimowski w „Sztuczkach” – filmowej opowieści o chłopcu usiłującym przekupić zły los.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali