[srodtytul]Irena Dziedzic (wypowiedź dla „Rzeczpospolitej” z 2003 r.)[/srodtytul]
Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie wymyślił dyrektor Pagartu Szymon Zakrzewski. Pierwszą edycję prowadziły dwie pary prezenterów – jedna z laureatek konkursu „Przekroju” „Piękne dziewczęta na ekrany” Zofia Słaboszowska z Lucjanem Kydryńskim oraz Mieczysław Voit i ja.
Mieczysław był znanym i wybitnym artystą dramatycznym. Pierwszego dnia pomaszerowaliśmy na próbę przez całe miasto. Następnego dnia powiedział do mnie: „Pójdziesz sama, nie będę prowadził ulicami śledzia na wstążce”. Prawdopodobnie chodziło o to, że mijane osoby nie patrzyły wpierw na aktora, ale na telewizję. Odnotowałam już wtedy sześciolecie „Tele-Echa”, którym weszłam do telewizji.
Prowadziłam pierwszy, drugi i trzeci festiwal wspólnie z Lucjanem Kydryńskim, po czym wyjechałam do Stanów Zjednoczonych. Tak się złożyło, że do 1968 r. nie było mnie w Sopocie. W czasie mojej nieobecności występowały różne panie, wśród nich prezenterka telewizji włoskiej Renata Mauro sprowadzona z wielkim hukiem za 1,5 tysiąca dolarów za koncert. Tyle płacono nam z panem Lucjanem, ale w złotych.
Porażającą informacją, którą Włoszka zaserwowała oniemiałej z zachwytu publiczności, było to, że specjalnie na sopocki koncert zmieniła sobie fason nosa. Kiedy w 1968 r. wróciłam do Sopotu, uznałam za stosowne przedstawić się widzom. Znaleźli się tacy, którzy policzyli minuty braw: 8,5. Na wejście! W latach 1977 – 1980 cztery koncerty Interwizji prowadziłam już sama. Zdaniem Macieja Szczepańskiego Dziedzicówna miała starczyć za dwoje.