Szpaki latają nad czereśniami

Po wielomiesięcznym obcowaniu z jabłkami, pomarańczami i bananami nie mogę się doczekać truskawek. Oczywiście mam na myśli truskawki polskie, bo truskawkopodobny produkt hiszpański, dostępny już w lutym, nie zasługuje na tę nazwę.

Publikacja: 04.07.2009 02:38

Szpaki latają nad czereśniami

Foto: Fotorzepa, PK Piotr Kowalczyk

Po truskawkach następuje chwila przerwy i wchodzą czereśnie. Ale wielbiciele czereśni, do których się zaliczam, wiedzą, że trzeba się chwilę wstrzymać z kupowaniem swoich ulubionych owoców. Dopiero na początku lipca, gdy słońce przygrzeje, rozwijają one pełny garnitur smaków. Ich słodycz nie da się porównać z żadną inną pochodzenia tropikalnego.

Nasz owoc ciemnoczerwony, prawie czarny, ma pestkę zatopioną w słodko-cierpkim miąższu. Biały, z rumieńcem na jednym boku, jest bardziej wytrawny. I tu znowu wyjaśnienie – w grę wchodzą tylko owoce polskie. Kiedyś w Paryżu dałam się zwabić prowansalskim. Były wielkości śliwek, ale co za zawód! Krasnolice, dorodne, bez żadnych zgniłek, ale wodniste i bezbarwne. Świństwo. Te z Chile jeszcze gorsze, dojrzewają w skrzynce w samolocie. Herezja.

Jestem czereśnioholiczką, zdaje się jedną z wielu. Gdyby postawić przede mną wiadro czereśni, zjem i nawet tego nie zauważę (niestety potem – tak).

Najpierw wybieram te najładniejsze, ale w końcu nie pogardzę i drobnicą. Aż na dnie zostanie kupka pestek i ogonków. Mieszkając kilka lat w republikach ananasowo-mangowo-bananowych, gdzie czereśnie sprzedawano w opakowaniach 10-dekowych jako największy delikates z Europy, zrozumiałam, czym jest brak ukochanego smaku z dzieciństwa. Przez jakiś czas ten apetyt przybrał u mnie postać uśpioną, uzależnienie jakby minęło.

Ale wystarczyło przyjechać na wakacje do kraju, żeby namiętność się odrodziła.

Lipiec to nasz ogród w Milanówku i szpaki latające nad dwiema starymi czereśniami.

Po truskawkach następuje chwila przerwy i wchodzą czereśnie. Ale wielbiciele czereśni, do których się zaliczam, wiedzą, że trzeba się chwilę wstrzymać z kupowaniem swoich ulubionych owoców. Dopiero na początku lipca, gdy słońce przygrzeje, rozwijają one pełny garnitur smaków. Ich słodycz nie da się porównać z żadną inną pochodzenia tropikalnego.

Nasz owoc ciemnoczerwony, prawie czarny, ma pestkę zatopioną w słodko-cierpkim miąższu. Biały, z rumieńcem na jednym boku, jest bardziej wytrawny. I tu znowu wyjaśnienie – w grę wchodzą tylko owoce polskie. Kiedyś w Paryżu dałam się zwabić prowansalskim. Były wielkości śliwek, ale co za zawód! Krasnolice, dorodne, bez żadnych zgniłek, ale wodniste i bezbarwne. Świństwo. Te z Chile jeszcze gorsze, dojrzewają w skrzynce w samolocie. Herezja.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"