Żyrandol w neseserze

Lubię patrzeć, kiedy w filmie bohaterka oświadcza: – Wyprowadzam się. Po czym w minutę wrzuca do walizki parę ciuchów, trzaśnięcie drzwiami i już jej nie ma

Publikacja: 19.08.2009 07:22

Joanna Bojańczyk

Joanna Bojańczyk

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Ja musiałabym najpierw zamówić firmę przeprowadzkową, a potem spędzić tydzień przy otwartej szafie, żeby się zdecydować, co zabrać. Rezultat tych rozterek zmieściłby się w ostateczności do kontenera.

Mówi się, że bogaci podróżują z małym bagażem. Po prostu na miejscu kupują coś, co okaże się potrzebne, brudne rzeczy oddają do hotelowej pralni. Tryb życia nie wystawia ich na niesprzyjające warunki atmosferyczne, jeśli takowe wystąpią. Samoloty, taksówki, portierzy, klimatyzowane hotele nie wymagają wielu par butów i płaszczy.

Ale nie tylko bogaci. Mój bliski znajomy, profesor wyższej uczelni, w tygodniową podróż zagraniczną jedzie z torbą dwa razy mniejszą od tej, jaką ja noszę na co dzień. Ma jedne buty (na nogach), parę zwiniętych w rulonik koszul, piżamę i minimum przyborów toaletowych. Dwa dni w tej samej koszuli również nie stanowią dla niego problemu. Kiedy jedzie na krócej, bagażu nie zabiera w ogóle, dobytek trzyma w kieszeniach. Z walizą i tak by się nie dało, bo na lotnisko dojeżdża rowerem.

Niestety, sama należę do ludzi, którzy wybierając się na pięć dni, z trudem mieszczą się w wielkim tobole. Objętość i waga moich kosmetyczek rosną z wiekiem (moim). Przewidywanie możliwych kombinacji klimatycznych (czy z pięciu dni trzy będą deszczowe i zimne, dwa słoneczne, odwrotnie czy jeszcze inaczej) przekłada się na ilość (za dużą) swetrów, spodni i bluzek. Co gorsza, nawyku zabierania tej ilości rzeczy nie są u mnie w stanie zmienić doświadczenia, z których niezbicie wynika, że trzy czwarte bagażu przywożę zawsze z powrotem w stanie nienaruszonym.

Doszłam już do pewnej wprawy w przewidywaniu okoliczności nieprzewidzianych, ale jednak zawsze coś mnie zaskoczy.

Na finale konkursu Absolut Fashion w Kapsztadzie wyniknął nagle elegancki międzynarodowy raut. W zawartości mojej 20-kilogramowej walizki nie znalazłam nic, co dałoby się zastosować na tę okazję. W desperacji rozebrałam więc kryształowy żyrandol w pokoju hotelowym i zrobiłam z niego naszyjnik. Następny ranek spędziłam na składaniu żyrandola z powrotem.

Zastanawiam się więc, czy zabieranie do walizki żyrandola nie rozwiązałoby mojego problemu z bagażem.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/bojanczyk/2009/08/19/zyrandol-w-neseserze/]Skomentuj na blogu[/link][/ramka]

Ja musiałabym najpierw zamówić firmę przeprowadzkową, a potem spędzić tydzień przy otwartej szafie, żeby się zdecydować, co zabrać. Rezultat tych rozterek zmieściłby się w ostateczności do kontenera.

Mówi się, że bogaci podróżują z małym bagażem. Po prostu na miejscu kupują coś, co okaże się potrzebne, brudne rzeczy oddają do hotelowej pralni. Tryb życia nie wystawia ich na niesprzyjające warunki atmosferyczne, jeśli takowe wystąpią. Samoloty, taksówki, portierzy, klimatyzowane hotele nie wymagają wielu par butów i płaszczy.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem