Robiola di Roccaverano, rebruchon, murazzano, ormea czy norweski pultost to gatunki serów znane jedynie wtajemniczonym. Są wytwarzane tylko tradycyjnymi metodami, w niewielkich ilościach, przez lokalnych mleczarzy. We wrześniu w Bra, niewielkim miasteczku pod Turynem, można było spróbować ponad 100 gatunków rzadkich, wyjątkowych serów z różnych zakątków świata – z Norwegii, Brazylii, Kenii.
[srodtytul]Łamie się czy ciągnie [/srodtytul]
– Każdy z tych serów ma długą historię, własną tożsamość i naturę. Opowiadając ich historie, podtrzymujemy tradycję wytwarzania tych serów – mówi Elisa Virgillito ze Slow Food, włoskiego stowarzyszenia propagującego tradycyjne metody wytwarzania żywności i organizującego co dwa lata targi w Bra.
Przy stolikach siedzą ludzie w różnym wieku. Wyglądają trochę jak nawiedzeni. Większość ma zamknięte oczy. Dłońmi dotykają różnych kawałków sera, które leżą przed każdym na talerzu. Następnie łamią każdy kawałek, ważą w dłoni, wąchają, w końcu próbują. To uczestnicy warsztatów degustacji sera, które są jedną z imprez towarzyszących targom. Podczas innych można się dowiedzieć, jakie sery są najczęściej podrabiane (m.in. grana padano, emmenthal, feta) i jak odróżnić sery przemysłowe od tych wytwarzanych przez rzemieślników.
Dlaczego sery należy degustować rękami? – Bo tylko tak można poczuć strukturę, konsystencję sera. Czy jest twardy czy miękki, czy się łamie czy ciągnie – wyjaśnia Piero Sardo, prezes fundacji Slow Food na rzecz Bioróżnorodności, filozof.