Gdy zabraknie reguł

Zdarza się, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, przerasta obowiązujące zasady i nie daje się rozwiązać zastosowaniem jednego lub kilku z wystudiowanych „chwytów” ze skarbnicy savoir-vivre’u. A jeśli nie ma reguł, to możemy liczyć tylko na intuicję i wyczucie. I odwoływać się do czegoś więcej niż wzorce zachowania, czyli do intencji i ducha.

Publikacja: 31.03.2010 00:58

Gdy zabraknie reguł

Foto: First Class

Red

„Dzień dobry kochani! Ale… czy możecie? Buty! U nas w domu zdejmujemy buty!” Wcale nierzadko słyszy się taki tekst w przedpokoju u znajomych. Jak to jest z tym zdejmowaniem butów? Wypada o to prosić czy nie?

Są domy, w których obowiązuje reguła zdejmowania butów. Są argumenty „za”, jak: zachowanie czystości (ułatwienie dla gospodarza), oszczędzanie podłóg (ułatwienie dla gospodarza), komfort dla gościa (po co się męczyć w niewygodnych butach). A jeśli ma wygodne?

Zgodnie z uwarunkowaniami historycznymi gość jest traktowany w sposób szczególny. Świadczą o tym chociażby słowa Cześnika z „Zemsty” Aleksandra Fredry, który mimo zaciekłej awersji do Rejenta, kiedy ten ostatni znalazł się w jego domu, powiedział: „Wszak gdy wstąpił w progi moje, włos mu z głowy spaść nie może!”. Czy wypada więc pozbawiać tegoż gościa obuwia? W Europie nieboszczyk nawet w najskromniejszej trumnie musi mieć buty, jako że nie godzi się boso stawać przed Sądem Ostatecznym. A co dopiero boso na weselu, że wspomnimy mistrza Wyspiańskiego.

Moim zdaniem zmuszanie gościa do ściągania butów w przedpokoju jest co najmniej głębokim nieporozumieniem. Trochę lepiej jeśli reguła „zdejmujemy buty” przeobraża się w przygotowane „kapciuszki” dla każdego. Jednak pojawia się problem, gdy uświadomimy sobie, że są one faktycznie dla każdego. Pomijając różnice w długości stopy, są ludzie, którym sama świadomość włożenia używanych przez kogoś innego kapci wydaje się odrażająca.

Gospodarzu! Jeśli ostatecznie nie możesz wyobrazić sobie butów na stopach gościa w twoim mieszkaniu, zostaw mu pozory wyboru w tej kwestii. Spytaj taktownie, czy woli w butach, czy w kapciach. Możesz dodać, że twoim zdaniem w kapciach wygodniej. Grzeczny i dobrze ułożony gość zrozumie, że warto buty zamienić na kapcie. Wypachni stopy i przygotuje nowe skarpetki prosto ze sklepu. Chyba że absolutnie nie ma na to ochoty. Wtedy, jako gospodarz, powinieneś się zastanowić, czy ważniejszy jest dla ciebie gość, czy trud włożony w posprzątanie śladów po jego butach (oczywiście wykluczone, żeby wchodzić do czyjegoś mieszkania z błotem na podeszwach!). Bo jeżeli to drugie, to po co w ogóle kogokolwiek zapraszać? Wystarczy czysta podłoga!

Zakładamy, że doszliśmy do porozumienia w kwestii obuwia. Następna sprawa, która aż pcha się na wokandę, dotyczy długości odwiedzin. Nazwijmy ją „Sprawą Późnego Gościa”.

Po pierwsze, pamiętajmy, że zapraszając gości na kolację lub sobotni wieczór, nie powinniśmy się spodziewać, że wyjdą wcześnie. Musimy też zdawać sobie sprawę, że w ogóle rzadko można winić gości za gafy. Bo – jak wspomnieliśmy wyżej – w Polsce gość w domu jest nietykalny. Co oczywiście nie oznacza, że wolno mu przekraczać wszelkie granice. Jednak gdybyśmy zaproszenia kierowali świadomie, jasno określali warunki i to, czego od wizytujących oczekujemy (pora, strój, rodzaj przyjęcia itd.), łatwo byłoby nam wszystkim ustrzec się gaf.

Przyjrzyjmy się różnym typom gości. Pierwszy to Gość Dowcipas. Zdarza się, że Dowcipasy zapowiadają „małą wizytkę” (odwiedziny bez zapowiedzi są absolutnie niedopuszczalne) i zostają w nieskończoność. Często na nasze delikatne sygnały, że jakoś się ciemno zrobiło na dworze, reagują rubasznie: „To co, macie nas dosyć?! Mamy już sobie iść?!” Co zmusza do zapewnień, że wcale tak nie jest. A kiedy w niedzielę o 23.55 wrzeszczą pod domem niby to żartem: „To do widzenia!” i z błyskiem okrucieństwa dodają: „Do jutra! He! He! He!”, każdy sąd uzna, że morderstwo, któregośmy się na nich dopuścili, było popełnione w afekcie!

Inny typ to Gość Uważny. Dobrze wie, kiedy na niego pora. Wystarczy mu dyskretne spojrzenie na tarczę zegara, niezobowiązująca krzątanina przy zmywarce czy wspomnienie o wczesnym wstawaniu następnego dnia rano. Odczytuje to w mig i odpowiednio reaguje. Po prostu żegna się z nami serdecznie i zabiera do wyjścia.

Ale Gość Uważny może zamienić się nagle w Gościa Progowego znanego z niekończących się pożegnań. W zasadzie więcej czasu zajmuje mu pożegnanie niż cała wizyta. Nie dość, że po jego odwiedzinach jesteśmy tak samo niewyspani jak po wizycie Gościa Dowcipasa, to jeszcze nogi nas bolą od stania godzinami w przedpokoju.

W ostateczności gospodarze mogą użyć siły asertywności i powiedzieć wprost, że przepraszają, ale następnego dnia czekają ich trudne zajęcia i chcieliby się do nich przygotować. Taka uwaga, zrobiona taktownie i z życzliwością, nie powinna nikogo obrazić. Jeśli obrazi, należy się zastanowić, czy nasi goście powinni być jeszcze kiedyś przez nas zapraszani…

Co z kolei możemy powiedzieć o Nauczycielu? Zawsze znajdzie sposobność, żeby kogoś poprawić, wytknąć błąd, wprawić w zakłopotanie. Otóż jednoznacznie zawołam: nauczyciele do szkół! Duch savoir-vivre’u mówi o poszanowaniu innych. A przede wszystkim o pobłażaniu nieistotnym błahostkom. Ma to bliski związek z biblijnym: „Nie sądźcie, bo będziecie osądzeni!”.

Jeśli podczas rozmowy ktoś komuś „kręci guzika”, strzepuje niewidoczny pył z ramienia lub klepie przyjacielsko po plecach, to się we mnie – przedstawicielu kultury północno-zachodniej – krew w żyłach gotuje. I gotów bym dłoń – która narusza dystans osobisty – skarcić. To moje zdanie. Jeśli ktoś lubi takie oznaki przyjaźni, proszę bardzo.

Omówmy jeszcze kilka sytuacji z życia codziennego, niedotyczących jednak bezpośrednio wizyt domowych. Na przykład okazywanie sobie uczucia w miejscach publicznych. Miło widzieć, jak ludzie się kochają. Lecz gdy nagle miłość zaczyna wymykać się spod kontroli, robi się niesmaczna. Ostentacja i nachalna wylewność publiczna ma niewiele wspólnego z delikatną materią, jaką jest głębokie uczucie. Chrońmy je i pielęgnujmy, ale tak, jak na to zasługuje!

Nie przeszkadza mi natomiast widok młodzieńca ze słuchawkami na uszach. O ile ma to miejsce w środkach komunikacji publicznej, na przystanku itd. Gorzej, jeśli zdarza się w pracy czy podczas spotkania towarzyskiego. Z kolei słuchawkowicz-kierowca to już bardziej sprawa dla drogówki czy lekarza specjalisty niż dla propagatora dobrych manier.

Podobne przypadki można wymieniać w nieskończoność. Dlatego pamiętajmy o podstawowej regule, uniwersalnej zawsze i wszędzie: szanujmy się wzajemnie i pogodą ducha zarażajmy wszystkich wokół. I nie sądźmy zanadto, a wszystkim nam będzie się żyło przyjemniej.

„Dzień dobry kochani! Ale… czy możecie? Buty! U nas w domu zdejmujemy buty!” Wcale nierzadko słyszy się taki tekst w przedpokoju u znajomych. Jak to jest z tym zdejmowaniem butów? Wypada o to prosić czy nie?

Są domy, w których obowiązuje reguła zdejmowania butów. Są argumenty „za”, jak: zachowanie czystości (ułatwienie dla gospodarza), oszczędzanie podłóg (ułatwienie dla gospodarza), komfort dla gościa (po co się męczyć w niewygodnych butach). A jeśli ma wygodne?

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"