Verdi zanurzony w wodzie. Bregencja

Nad Jeziorem Bodeńskim każdego lata biznes łączy się z wielką sztuką - pisze Jacek Marczyński z Bregencji

Publikacja: 06.08.2010 20:10

"Aida" z gigantyczną, roztrzaskaną Statuą Wolności w tle

"Aida" z gigantyczną, roztrzaskaną Statuą Wolności w tle

Foto: BREGENZER FESTSPIELE/KARL FOSTER

Od ponad 60 lat w Bregencji działa największa i najsłynniejsza scena operowa świata. Tego lata można na niej obejrzeć "Aidę" Verdiego, będzie grana 25 razy, na każdy z wieczorów dawno sprzedano po 6850 biletów. Inscenizację obejrzy w sumie ponad 170 tysięcy widzów, a dokładniej – dwa razy tyle, bo jest eksploatowana drugi sezon z rzędu. I jak można dziś twierdzić, że opera to sztuka elitarna?

Bilety kosztują od 28 do 132 euro, ich sprzedaż daje około 13 milionów. Dyrektorzy w Bregencji nie ukrywają, że dzięki tym pieniądzom część festiwalowego programu mogą wypełnić ambitnymi propozycjami. Ta impreza od lat więc lansuje też kompozytorów XX wieku.

By jednak przyciągnąć tylu widzów, trzeba zapewnić im wyjątkowe atrakcje. Kusi oczywiście sama scena usytuowana na Jeziorze Bodeńskim, widzowie siedzą w amfiteatrze na brzegu. Woda staje się z reguły jednym z bohaterów akcji, nawet w przypadku takich dzieł jak "Aida", której akcja rozgrywa się w starożytnym pustynnym Egipcie.

W Bregencji nie chodzi jednak o wierność dziełu, tu należy stworzyć zapierający dech show. Tej regule podporządkował się nawet Brytyjczyk Graham Vick – jeden z najwybitniejszych reżyserów operowych Europy, któremu powierzono stworzenie "Aidy".

Niesamowite wrażenie robi już sam pomysł scenograficzny Paula Browna. Na scenie ulokował on dwie olbrzymie stopy (o wysokości 15 m) w kolorze niebieskim, ozdobione złotymi gwiazdami. Tyle zostało z gigantycznego monumentu zniszczonego przez jakiś nieznany kataklizm. Kiedy w trakcie przedstawienia budowlane dźwigi zaczynają wydobywać z wody inne fragmenty posągu i składać jak puzzle, zagadka stopniowo się rozjaśnia. To nowojorska Statua Wolności.

Przejmującą historię miłosną etiopskiej niewolnicy Aidy i egipskiego wodza Radamesa Graham Vick przeniósł w bliżej nieokreśloną przyszłość, gdy mocno została nadszarpnięta potęga Ameryki.

Porzuciła ona reguły demokratyczne, hołduje terrorowi i opresji. I musi ruszyć do wojny przeciw barbarzyńskiej Etiopii, inaczej ostatecznie upadnie.

Ta nowa wersja klasycznej "Aidy" nie ma zbytniego sensu, ale czy to ważne, gdy oczy widzów atakują kolejne pomysły: egipska kapłanka zamieniona w chrześcijańską Madonnę z wysokości piątego piętra błogosławiąca wojska, Radames na łodzi motorowej w kształcie złotego słonia, egipski lud oddający się radosnym tańcom wodnym. Nad sprawnym przebiegiem całego przedstawienia czuwa na zapleczu kilkaset osób.

Dopiero później przychodzi refleksja, że opera jest tu jedynie tworzywem do wykreowania nowego typu widowiska. Dzieło Verdiego rozebrano na elementy, orkiestra została umieszczona daleko w teatrze, muzyków i dyrygenta widać jedynie na olbrzymich ekranach. Skąd dochodzi śpiew chórzystów – nie wiadomo.

Na scenie zastąpiły ich tłumy statystów odważnie rzucających się do wody. I tylko soliści śpiewają jak w tradycyjnym teatrze, ale też nie do końca, bo ich głos wzmacniają mikroporty.

Czy taka będzie zatem przyszłość sztuki operowej? Plenerowe widowiska stają się coraz popularniejsze w wielu krajach, Polska jest tego przykładem. Przeszkodzić może tylko kapryśna aura, bo co robić, gdy nagle zaczyna szaleć burza? Bregencja ma na to sposób: widzów, którzy kupili najdroższe bilety, zaprasza do teatru festiwalowego, gdzie przedstawienie kontynuowane jest w wersji półscenicznej.

Wówczas jednak "Aida" – bez wielkich dekoracji i technicznego wsparcia – traci magię, staje się przeciętną produkcją w nie najlepszym wykonaniu. I zaczynamy marzyć o tradycyjnym spektaklu, ale w dobrym teatrze.

Od ponad 60 lat w Bregencji działa największa i najsłynniejsza scena operowa świata. Tego lata można na niej obejrzeć "Aidę" Verdiego, będzie grana 25 razy, na każdy z wieczorów dawno sprzedano po 6850 biletów. Inscenizację obejrzy w sumie ponad 170 tysięcy widzów, a dokładniej – dwa razy tyle, bo jest eksploatowana drugi sezon z rzędu. I jak można dziś twierdzić, że opera to sztuka elitarna?

Bilety kosztują od 28 do 132 euro, ich sprzedaż daje około 13 milionów. Dyrektorzy w Bregencji nie ukrywają, że dzięki tym pieniądzom część festiwalowego programu mogą wypełnić ambitnymi propozycjami. Ta impreza od lat więc lansuje też kompozytorów XX wieku.

Pozostało 80% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"