Reklama
Rozwiń

Tajemnicze życie stulatki

Jest staruszką. Już nie pamięta, kiedy przestała być piękna. Ale trzyma się. I puchnie z dumy, bo jest jedyną z czterech sióstr, z której nie uciekło życie, a być może niedługo odzyska urodę.

Publikacja: 04.09.2010 20:11

Podwórko-studnia – na nie właśnie wchodzą liczne wycieczki

Podwórko-studnia – na nie właśnie wchodzą liczne wycieczki

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Budzi się wcześnie, ale nie z brzaskiem dnia. Jej podopieczni mają wszędzie blisko, więc nie muszą się zrywać o świcie. Kiedyś zresztą więcej spieszyło się do pracy. No i byli obcy, którzy bez zgody korzystali z ciepłej miejscówki na schodach, rano będąc nieraz powodem zamieszania. Chociaż i oni ją czasami rozbawiali. Na przykład, kiedy budzeni przez stróża o piątej mówili: „Za wcześnie, proszę mnie obudzić o wpół do szóstej”. Tak czy inaczej ucieszyło ją odrestaurowanie klatki i zamontowanie na trojgu swoich drzwi domofonów. Teraz jej ludzie schodzą rano po marmurze i bez lęku, że się o kogoś potkną.

Jej atrakcyjność wzrosła także za sprawą nowych, którzy otworzyli knajpkę. Ciepłą i przyjazną. Tu starsi przyjaciele, którzy się nie spieszą, mogą wypić poranną kawę, zjeść coś smacznego, spokojnie pogawędzić o dawnych czasach.

Poranny gwar najbardziej jednak słychać na podwórku. To tradycyjna przedwojenna studnia, więc dźwięki się niosą, że ho, ho. Stukanie garnków, brzęk talerzy, pospieszne rozmowy... Gdyby była jak inne, poruszenie trwałoby krótko i zaczęłoby się znów dopiero pod wieczór. Ale ona jest wyjątkowa.

[srodtytul]Studnia osobliwości[/srodtytul]

Cały dzień ma zajęty. Przychodzą do niej ludzie, którzy pamiętają ją z dawnych lat, ale i młodzież z dalekiego kraju, której przewodnicy chcą opowiedzieć o jej historii. Irytuje ją to niekiedy – to prawda. Ale raczej tylko wtedy, gdy ktoś nie zdaje sobie sprawy z akustyki studni i do opowieści używa megafonów. W dni powszednie daje się to jakoś z trudem znieść. Ale w niedzielę o 8 czy 9 rano? Okropność. 

Reklama
Reklama

Zasadniczo jednak ten nieustający ruch sprawia jej przyjemność. Z pobłażliwością traktuje więc tych nielicznych swoich bliskich, którzy czasami (tylko czasami) przedzierając się przez tłum stojących w bramie, mruczą pod nosem: „Znowu się Żydki panoszą”. I tych, którzy przez okna nawołują o ciszę, robiąc więcej hałasu niż wycieczka. Kładzie to na karb słabych nerwów i nadwrażliwości. Bo większość przychylnie patrzy na gości i nawet – w miarę możliwości – chętnie udziela informacji.

[wyimek]W czasie tygodniaWarszawy Singera czuje się jeszcze bardziej wyjątkowa. Bo życie wokół niej tętni jak kiedyś do późnego wieczora[/wyimek]

Zastanawia się czasami, dlaczego właśnie ona jest tak popularna. Historie o jej udziale w przechodzeniu mieszkańców getta na aryjską stronę są przecież tylko legendami. Może więc sławę zawdzięcza temu, że tylko do jej wnętrza mogą się dostać turyści i podziwiać jej przedwojenną autentyczność?

A może temu, że jej człowiekiem był kiedyś Abraham Gepner, wielki handlowiec i filantrop, który został zamordowany w maju 1943 roku.

[srodtytul]Do łazienki? Ależ proszę![/srodtytul]

Swoich dawnych lokatorów, którym przyszło żyć w strasznych czasach, wspomina często. Ale życie toczy się dalej.

Reklama
Reklama

I, dziękować Bogu, bez specjalnych wstrząsów. Jej teraźniejsi podopieczni są w większości zaprzyjaźnieni. Owszem, słyszy czasami, jak w podwórku-studni chcący spać krzyczy do oglądającego zbyt głośno telewizję: „Wyłącz to pudło!”. Ale takie incydenty nie wpływają na całokształt stosunków. W końcu niektórzy znają się od 40 czy 50 lat, a młodzi to zazwyczaj dzieci lub wnuki.

Jest trochę jak w serialu „Dom”. Spotykają się na herbatkach może nie tak często jak kiedyś, ale wiedzą, że „gdyby nie daj Boże coś”, to bezwzględnie mogą na siebie liczyć. Widzi to w tak prozaicznych sytuacjach jak korzystanie z łazienki u sąsiada w czasie długotrwałego remontu wszystkich instalacji czy przygotowywania obiadów dla tego, kto ma trudność, żeby go samemu przyrządzić.

Nowych – a tacy niekiedy się pojawiają – przyjmuje się u niej życzliwie. No chyba że któryś próbuje „wprowadzić własne rządy”. Wtedy obserwuje u swoich manifestacyjny dystans do jego pomysłów.

Zresztą, nie ma o czym mówić, najczęściej chodzi o drobnostki. Że stoliki przed knajpką stoją nie tak, jak powinny, że śmietnik jest nie w tym miejscu, że siatki ochronne są okropne i nie na tej wysokości, że „coś trzeba zrobić z tym hałasem”. No dobrze, kwestię siatek rozumie. Nie jest zadowolona ze zniknięcia drewnianych daszków. Bo przez nie zimą nie zlatywały na chodnik sople lodu. I nie było widać z dołu leżących na nich martwych gołębi. Jest też w stanie przyjąć narzekania na hałas, ale właściwie tylko wtedy, kiedy trwa festiwal.

[srodtytul]Burza z aparatu[/srodtytul]

W czasie tygodnia Warszawy Singera czuje się jeszcze bardziej wyjątkowa. Wycieczek i w ogóle spacerowiczów jest mnóstwo. Na ulicy otwierają się inne knajpki, galerie sztuki, klubiki literackie. Życie tętni jak kiedyś, do późnego wieczora. Wtedy też odbywają się koncerty. One rzeczywiście są powodem do zmartwienia. Basy powodują, że drżą szyby. I to nie tylko te w jej całkiem niedawno wymienionych oknach, ale też te kryształowe w drzwiach mieszkań i te w zabytkowych często meblach. Jest też jednak trochę zabawnie, kiedy czasami któryś z jej lokatorów budzi się w nocy i wygląda na nagle roświetlone podwórze, myśląc, że przyszła burza. A tu się okazuje, że to tylko błyski z fleszy aparatów fotograficznych. 

Reklama
Reklama

Większość jej ludzi jest zdania, że jak się mieszka w takim miejscu, to się trzeba przyzwyczaić. Wiedzą, kiedy się festiwal odbywa, i niektórzy na ten czas wyjeżdżają. Czują też, że ktoś się z nimi liczy – organizatorzy Warszawy Singera co roku przepraszają za niedogodności, bywa, że za pomocą wrzucanych do skrzynki ozdobnych ulotek. I koncerty sprawiają radość również im – nie muszą ich słuchać, stojąc na ulicy, tylko siedząc we własnym fotelu. Poza tym nie trwają tak znowu długo w noc.

[srodtytul]Dama do odmłodzenia[/srodtytul]

Kiedy milknie gwar na ulicy i wszyscy idą spać, ona ma wreszcie czas dla siebie. Myśli wówczas na przykład o tym, żeby jej ludziom żyło się spokojniej. Bo oni są dumni z tego, że żyją tu, a nie gdzie indziej. I nie wyobrażają sobie zmiany. Więc chciałaby, żeby nie bali się o to, jak długo jeszcze będą mogli z nią być. Żeby wykupili i gruntownie wyremontowali swoje mieszkania, przynajmniej te, które się już tego domagają. To jednak, póki co, niemożliwe. Potomkowie trzech Polaków, którzy ją kupili w 1918 roku, odwołali się od decyzji o uwłaszczeniu sprzed 60 lat. Sprawa jej własności się szybko nie wyklaruje – na razie nie ustalono liczby owych spadkobierców.

Odrzuca więc te rozważania na rzecz bardziej realnych. O planach swojego odnowienia. W przyszłym roku powinna bowiem odzyskać nie tylko szóste piętro i spadzisty dach, ale także elewację jak za czasów swojej młodości. Czeka na ten moment od bardzo wielu lat. Cierpliwie, choć z coraz większą ekscytacją. 

Bo jeśli wszystko się uda, ona, kamienica nr 12, jedna z czterech przedwojennych sióstr zachowanych na ul. Próżnej i jedyna nieopustoszała, nie będzie już słuchać okrzyków: „Jezu, to w tej ruderze ktoś mieszka?”.

Reklama
Reklama

[i]Tekst powstał w oparciu o rozmowy z mieszkańcami ul. Próżnej 12 oraz varsavianistą Januszem Sujeckim[/i]

Budzi się wcześnie, ale nie z brzaskiem dnia. Jej podopieczni mają wszędzie blisko, więc nie muszą się zrywać o świcie. Kiedyś zresztą więcej spieszyło się do pracy. No i byli obcy, którzy bez zgody korzystali z ciepłej miejscówki na schodach, rano będąc nieraz powodem zamieszania. Chociaż i oni ją czasami rozbawiali. Na przykład, kiedy budzeni przez stróża o piątej mówili: „Za wcześnie, proszę mnie obudzić o wpół do szóstej”. Tak czy inaczej ucieszyło ją odrestaurowanie klatki i zamontowanie na trojgu swoich drzwi domofonów. Teraz jej ludzie schodzą rano po marmurze i bez lęku, że się o kogoś potkną.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Kultura
Kendrick Lamar i 50 Cent na PGE Narodowym. Czy przeniosą rapową wojnę do Polski?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Patronat Rzeczpospolitej
Gala 50. Nagrody Oskara Kolberga już 9 lipca w Zamku Królewskim w Warszawie
Kultura
Biblioteka Książąt Czartoryskich w Krakowie przejdzie gruntowne zmiany
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama