[b]Dobrze pamięta pani czasy PRL?[/b]
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Zbliżenie - Czytaj więcej [/link][/wyimek]
[b]Dominika Ostałowska:[/b] To był kraj mojego dzieciństwa. Intensywność doznań zepchnęła na plan dalszy szarość rzeczywistości. Ani ja, ani moi rówieśnicy nie mieliśmy pojęcia, że można żyć w innej, bardziej kolorowej, weselszej codzienności. Upłynęło trochę czasu, żebyśmy mogli porównać, jak żyją ludzie gdzie indziej, czym się zajmują, jak spędzają wolny czas, co zaprząta ich głowy. Wtedy nie mogliśmy się z nimi porównywać – brakowało wiedzy na ten temat. Dopiero potem, z perspektywy czasu uwidoczniły się absurdy PRL-owskiej rzeczywistości, męka codziennego życia. Wcześniej to wszystko wydawało mi się normalne.
[b]Czy spektakl Teatru Telewizji „Norymberga” wniósł coś do pani wiedzy o tamtym czasie?[/b]
Na szczęście tego typu teksty nie są dla mnie źródłem wiedzy, co działo się w PRL. Moja mama miała kiepskie radio, ale odbierało Wolną Europę. Wiem jednak, że wielu widzów odebrało „Norymbergę” jako spektakl Sceny Faktu. Z jednej strony to komplement świadczący o trafnym oddaniu realiów tamtej epoki, ale z drugiej – uświadamia niedosyt wiedzy. Dla mnie była to przede wszystkim ciekawa przygoda zawodowa. Zadanie nie było łatwe, bo w czasach ekspansji kultury obrazkowej trudno opowiedzieć trzymającą w napięciu historię, polegając jedynie na dialogu dwojga aktorów. A w dodatku rozgrywającą się w jednym, zamkniętym pomieszczeniu. Byliśmy pełni niepokoju, czy to się uda, a potem zachwyceni odzewem widzów, który dawali dowody, że poruszył ich ten spektakl. Bardzo to pocieszające, bo od pewnego, dłuższego już czasu Teatr Telewizji systematycznie się marginalizuje.