Często pozwalają się oglądać z odległości 10 m, co przyciąga nad Biebrzę rzesze turystów z kraju i zagranicy. Choć są to ufne i łagodne zwierzęta, mogą stać się śmiertelnie niebezpieczne, jeśli dojdzie do ich kolizji z samochodem (masa samców dochodzi do 740 kg).
Dlatego pracownicy parku realizują akcję „Jedź ŁOŚstrożnie” – stawiane są specjalne tablice ostrzegawcze w miejscach, gdzie zwierzęta często wychodzą na drogę. Poza kierowcami łosi obawiają się również leśnicy i właściciele działek leśnych, skarżący się na ogryzanie młodych drzew. Jak przekonują pracownicy Lasów Państwowych, niemożliwe jest ogrodzenie wszystkich zagrożonych upraw i młodników.
W okresie obowiązywania moratorium w samym tylko województwie podlaskim liczba łosi uległa niemal potrojeniu (z 1142 do 3150 osobników – wg danych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku). Myśliwi i leśnicy z całego kraju od dłuższego czasu postulują przywrócenie odstrzału, jednak dotąd ich apele spotykały się z odmową ministra środowiska.
[srodtytul]Populacja reliktowa[/srodtytul]
W zeszłym roku Ministerstwo Środowiska zleciło naukowcom z Uniwersytetu w Białymstoku przygotowanie „Strategii ochrony i gospodarowania populacją łosia w Polsce”. Wśród wymienianych celów projektu znalazło się m.in. zbadanie dynamiki liczebności, rozmieszczenia oraz scharakteryzowanie wybranych populacji pod kątem genetycznym. Szczególnie istotny jest trzeci aspekt – łosie z Doliny Biebrzy są najprawdopodobniej odmienne genetycznie od swoich pobratymców z innych części Polski i tworzą tzw. populację reliktową.