Reklama
Rozwiń
Reklama

Pożegnanie z Jamesem Ronnie Dio

Ukazało się koncertowe DVD „Neon Nights” grupy Heaven and Hell. To pożegnanie ze zmarłym w 2010 roku Jamesem Ronnie Dio

Aktualizacja: 03.01.2011 12:18 Publikacja: 31.12.2010 00:02

Heaven and Hell Neon Nights Live at Wacken DVD Eagle Vision 2010

Heaven and Hell Neon Nights Live at Wacken DVD Eagle Vision 2010

Foto: Rzeczpospolita

Niemal całej branży muzycznej wydawało się, że Black Sabbath bez Ozzy’ego Osbourne’a nie może istnieć. Kiedy został usunięty z zespołu w drugiej połowie lat 70., uznano to za koniec kwartetu.

[wyimek][link=http://empik.rp.pl/neon-nights-live-at-wacken-heaven-and-hell,prod59220155,muzyka-p]Zobacz na Empik.rp.pl [/link][/wyimek]

Tymczasem duża grupa, zwłaszcza młodszych, fanów uważa ten okres jego działalności za najciekawszy – z wokalistą znanym wcześniej z Rainbow Ritchiego Blackmore’a: Jamesem Ronnie Dio.

Kulisy personalnych roszad muzyk ujawnia w wywiadzie dołączonym do rejestracji znakomitego koncertu na festiwalu Wacken. Brzmi co najmniej szokująco: nowego muzyka pomogła znaleźć najmniej oczekiwana osoba: żona i menedżerka Ozzy’ego – Sharon.

Można się jedynie domyślać, że nie kierowała nią bezinteresowność, tylko prosta kalkulacja. Jej mąż miał mieć dwa źródła dochodu – honoraria za solowe płyty i występy, a także tantiemy za przeboje stworzone w Black Sabbath, wykonywane przez zespół w nowym składzie.

Reklama
Reklama

Dio nie miał łatwo. Na pierwszym albumie zaśpiewał znakomicie, wymyślił chwytliwy tytuł „Heaven and Hell” zilustrowany pamiętną okładką z aniołami palącymi papierosy. Tymczasem fani zgotowali mu na koncertach piekło. Zamiast zachwyconych twarzy widział tysiące palców uniesionych w brzydkim geście.

W wywiadzie udzielonym po śmierci Jamesa Tony Iommi mówi, że nigdy się nie poddawał. To prawda. Po trzech tygodniach pierwszego tournée przekonał do siebie widownię. A gdy zazdrosny o powodzenie kolegów Osbourne nie zgodził się, by używali szyldu Black Sabbath – przyjęli nazwę Heaven and Hell. Na koncercie zarejestrowanym w Wacken Dio był postacią pierwszoplanową, mistrzem rockowej ceremonii.

Wzrostu był niewielkiego, ale głos miał potężny. Często korzystał z doświadczeń zdobytych w konserwatorium. Z pochodzenia Włoch, uwielbiał robić z koncertu quasi-operowe widowisko. Bawił się w czarnoksiężnika, wzmacniał dynamikę występów drapieżnym gestem typowym dla filmów fantasy. Wspierała go ściana dźwięku budowana przez gitarzystę Tony’ego Iommi, basistę Geezera Butlera i perkusistę Vinnie Appice’a.

Show w Wacken zaczął się tytułową kompozycją z albumu „Mob Rules”, po czym grupa przeszła do melancholijno-lirycznego „Children of the Sea”. W każdym utworze imponuje znakomita dramaturgia. Spokojne uwertury poprzedzają eksplozję gitarowych riffów.

Klimat wczesnego Black Sabbath przywołuje „I” z „Dehumanizera”, a także „Bible Black”. Kiedy w kwietniu 2009 r. ukazał się album „The Devil You Know”, z którego pochodzi ta kompozycja, nikt się nie spodziewał, że Dio rok później przegra walkę z rakiem mózgu.

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama