Od niedawna jest Pan szefem restauracji Platter w warszawskim hotelu InterContinental. Jaki jest jej profil?
Wprowadziliśmy kuchnię autorską, bardzo aromatyczną, o której mówię też „nowa polska". Wybieramy charakterystyczne produkty z kuchni regionalnych, przedstawiamy je w nietypowy sposób. Czasem pojawiają się klasyki, ale ja wolę pokazać, co można zrobić na przykład z kaszą gryczaną, jak ją zestawić z innymi elementami kuchni europejskiej. To jest kuchnia polska widziana moimi oczami. Staram się w ten sposób przyciągnąć ludzi, którzy nie chcą się po prostu najeść, ale też doświadczyć czegoś fajnego.
Panna cotta z selera, lody z kaszy gryczanej – to potrawy, które Pan serwuje i które charakteryzują Pana styl gotowania. Jak wszedł Pan na drogę „zakręconej" kuchni?
Na mój kulinarny światopogląd wpłynęły lata doświadczeń i podpatrywania innych. Bardzo wiele nauczyłem się w hotelu Bristol. Moi szefowie zmieniali się tam mniej więcej co dwa lata, a każdy z nich prezentował inny styl gotowania i inną kuchnię. Z podziwem patrzyłem zwłaszcza na Bernarda Lussianę. Dla niego nie potrawa była najważniejsza, ale konkretny produkt, z którego ona powstaje. Mnie się to podejście bardzo spodobało. Staram się postrzegać kuchnię nie tylko z perspektywy smacznego, dobrze przyrządzonego posiłku, ale także w szerszym ujęciu – przez nakrycie stołu, sposób podawania potraw, ich historię.
Ale kasza do lodów?