Po rozpadzie The White Stripes Amerykanie z Ohio nie mają już konkurencji w kategorii duetów grających blues-rocka.
Pewnie również dlatego nagrania śpiewającego gitarzysty Dana Auerbacha i perkusisty Patricka Carneya odniosły sukces podczas gali Grammy w 2011 r. Odebrali wtedy aż trzy statuetki za płytę „Brothers".
Już wcześniej muzykę opartą na surowym i dynamicznym brzmieniu gitary oraz perkusji docenili m.in. Robert Plant z Led Zeppelin i Billy Gibbons z ZZ Top. The Black Keys zawsze szukali inspiracji u największych. Do nagrania albumu „Attack & Release" z 2007 r. zaprosili Ike'a Turnera, dla którego było to pożegnanie ze show-biznesem: zmarł w czasie sesji.
Współpraca z Danger Mouse jest wielkim zaskoczeniem. Amerykański didżej nie współpracował wcześniej z żadną bluesową grupą. Zasłynął przede wszystkim „Szarym albumem", czyli miksem „The White Album" The Beatles i „The Black Album" Jay-Z. Bluesowi puryści będą pewnie niezwykle taneczną płytą „El Camino" rozczarowani, a może nawet uznają ją za zdradę ideałów niezależnego środowiska. Na miejscu Black Keys bym się nie przejmował: znaleźli fantastyczne wyjście z muzycznego getta, czego próbowali już zresztą wcześniej na krążku „Blacroc" z 2009 r., grając z czołowymi raperami – m.in. z Ol'Dirty Bastard i Ludacrisem.
Teraz, zamiast powtarzać i reinterpretować w nieskończoność stare bluesowe patenty, otworzyli się na nową publiczność. Dodając do perkusji i gitar elektroniczne dźwięki, poszli drogą, jaką wybrali wcześniej The Dead Weather. A nagrywając płytę słuchali również takich zespołów jak The Clash.