Kiedy Amerykanie przyjechali do Polski miesiąc temu, by zagrać jedyny koncert na Orange Warsaw Festival, losy nowej płyty były niepewne.
Poprzednia była znakomita, miała świetne recenzje – tymczasem wyniki sprzedaży krążka okazały się słabe. Grupa, która od dekady wyznacza nowe trendy pop-rocka, znalazła się na fonograficznym zakręcie. Oczywiście, zawsze można tłumaczyć niepowodzenia kryzysem płyty kompaktowej, jednak formacji, która kasuje powyżej miliona dolarów za wieczór – nie wypada. Zresztą Adele pokazała, że to tylko słabe wymówki.
Linkin Park nie muszą ich stosować. CD „Living Things" zadebiutował na pierwszym miejscu „Billboardu", sprzedając się w tydzień w 223 tys. egz.
– Zaczęliśmy nagrywać jeszcze podczas poprzedniego tournée, ponieważ trwające dwa lata koncerty mogą doprowadzić do szaleństwa nawet najbardziej stonowaną osobę – powiedział wokalista Chester Benningston. – Nie śpiewamy o wielkiej polityce, tylko o międzyludzkich relacjach. Z tego powodu nadaliśmy płycie tytuł „Living Things".