To był jego show – napisał recenzent „Santa Fe Reporter" i w określeniu tym zawiera się podziw dla kreacji Polaka w roli tytułowej. Nie jest odosobniony w swych superlatywach, wszyscy zgodnie podkreślają, że Mariusz Kwiecień dysponuje nie tylko pięknym głosem o ciemnej barwie, który całkowicie oddał na usługi muzyki swego rodaka Szymanowskiego. Postać Rogera z każdą minutą nabierała dzięki niemu nowych barw, aż do wspaniale zaśpiewanej, finałowej ody do słońca, która stała się kulminacją przedstawienia.

Obecny na premierze papież amerykańskich krytyków muzycznych Anthony Tommasini napisał w „New York Timesie", że Mariusz Kwiecień udowodnił, iż nie tylko mozartowski Don Giovanni, w którego wcielił się na wielu światowych scenach, stał się jego popisową rolą. Tommasini żałuje, że nie obejrzał Polaka w niedawnym, paryskim „Królu Rogera" – bardzo nowoczesnym i przepełnionym erotyzmem. Spektakl w Santa Fe uznał za zbyt mdły i jego zdaniem reżyser Stephen Wadsworth ma teraz spory dług u Mariusza Kwietnia.

Recenzenci nie kryją, że „Król Roger" to utwór trudny, zagadkowy i uprzedzają widzów, że nie obejrzą konwencjonalnej opery. Ich zdaniem reżyser w swej konwencjonalnej inscenizacji nie wydobył wszystkich wartości dzieła Szymanowskiego, pokazującego władcę uwikłanego w konflikt między pożądaniem a obowiązkiem. Znany z ciętego języka Anthony Tommasini napisał, że tajemniczy Pasterz, śpiewający, iż Bóg, któremu oddaje cześć, jest „piękny jako ja", tymczasem w Santa Fe przypomina austriackiego turystę spacerującego po Alpach, którego mogłaby spotkać bohaterka popularnego musicalu „The Sounds of Music".

Znakomicie natomiast została przyjęta sama muzyka. Recenzenci docenili oryginalność „Króla Rogera" I próbują uplasować Szymanowskiego na tle ówczesnych twórczów europejskich – między Skriabinem i Ravelem („Santa Fe Reporter"), Debussym a Bartokiem („Santa Fe New Mexican") lub Richardem Straussem a Bergiem („Classical Music Blog" z San Francisco). „Szymanowski postrzegał region Morza Śródziemnego jako tygiel kulturowo-religijny, dlatego ta partytura jest mieszanką, w której okruchy Wagnera, Straussa, Debussy'ego i Skriabina łączą się ze ze bliskowschodnią zmysłowością" – stwierdził Tommassini w „New York Timesie".

Wszyscy bardzo chwalą młodego dyrygenta Evana Registera, który z orkiestrą Opery w Santa Fe potrafił zachować równowagę między „szokującym przepychem tej muzyki a jej delikatną świetlistością" („Santa Fe New Mexican"). Dobrze oceniono pozostałych solistów, zwłaszcza Erin Morley (Roksana) i Williama Burdena (Pasterz). Trudno jednak na razie przewidzieć, jak premiera w tak prestiżowym miejsc jak festiwal w Santa Fe wpłynie na dalsze losy „Króla Rogera" na scenach amerykańskich. Znając jednak zapał i przebojowość Mariusza Kwietnia można mieć nadzieję, że dojdzie w końcu do wystawienia utworu Karola Szymanowskiego w Metropolitan Opera w Nowym Jorku.