Odchył od normy? Idiotyczny fetyszyzm? Skąd, zlaicyzowana tradycja relikwii. Kiedyś różne elementy ciał świętych lub skrawki ich szat - rzeczy z pozoru bezwartościowe, nawet obrzydliwe - umieszczano w bajońsko drogich relikwiarzach ze złota i szlachetnych kamieni. A amerykańska gwiazda jest współczesną świętą. Ofiarą sławy i filmowego biznesu. Jej kult nie tylko nie słabnie od półwiecza - przeciwnie, przybiera na sile. Było jasne, że półwiecze, które w tym roku upływa od jej śmierci 5 sierpnia, przyniesie kolejną falę „marilynizmu" .
Rocznicę wyprzedził film „Mój tydzień z Marilyn", w którym tytułową rolę powierzono Michelle Williams (światowe premiera - październik 2011, polska - luty 2012). Na okoliczność śmiertelnego „jubileuszu" wydano też kilka książek jej poświęconych (m.in. „Fragmenty. Wiersze, zapiski..."; „Marilyn Monroe i Arthur Miller") oraz albumy ze zdjęciami (foto-biografia „Metamorfozy. Marilyn Monroe". No i zadedykowano jej rozliczne wystawy.
Realistyczny portret w nierzeczywistych barwach
Pierwszy oddał jej hołd Andy Warhol. Wkrótce po odejściu MM stworzył serię trzynastu grafik, które, podobnie jak bohaterka, stały się kanonem sztuki współczesnej i doczekały się niezliczonych przeróbek, pastiszów, naśladownictw.
Król pop-artu bezbłędnie wyczuł moment i temat: sławna aktorka po śmierci awansowała z pozycji gwiazdy do statusu ikony. Jako materiałem wyjściowym Andy Warhol posłużył się zdjęciem z filmu „Niagara", następnie odrealnił fotografię nieprawdziwymi, jaskrawymi kolorami. Znamienne, że cykl liczący kilkanaście wariantów barwnych opiera się tylko na jednym wizerunku. Bo masowa kultura nie potrzebuje nowości, lecz opiera się na multiplikowaniu powszechnie znanych wizerunków. Taka mentalna kalkomania, zgodnie z zasadą inżyniera Mamonia: "Lubię tylko te piosenki, które znam". A trudno było o fizjonomię równie popularną, jak twarz Marilyn. Jakże wszystkim drogą, w każdym sensie - jedną z serigrafii („Orange Marilyn") sprzedano w Christie's za 16,3 mln dolarów, zaś za wariant cytrynowy - za 15 mln. Pomyśleć, że w 1962 roku serigraficzne konterfekty podkolorowanej blondynki kupowano za 250 dolarów...
Jak zostać gwiazdą
Śmierć (według niektórych samobójcza, zdaniem innych - ukartowana prze FBI) sprawiła, że w świadomości wszystkich MM pozostała na wieki wieków piękna i młoda. Ale gdyby żyła?... Przecież nie zachowałaby by wspaniale ukształtowanego ciała ani dziewczęcej buźki. Jak wyglądałaby w wieku 70 i więcej lat?
Wizualnej spekulacji podjął się polski artysta Andrzej Dragan. Trzy lata temu, podczas 6. Biennale Fotografii w Poznaniu, jego „Stara Marilyn" powiększona do rozmiarów billboardu zdobiła ścianę Galerii Arsenał. No, niezbyt przyjemny widok: mocno nieświeży dekolt, szminka podkreślająca zmarszczki nad ustami, mocne błękitne cienie na pomarszczonych powiekach, blond farba na siwych włosach. Żałosne. Ale z dużej odległości i przy krótkim wzroku ta pani wciąż wydaje się atrakcyjna. Co ważniejsze, nawet dalekowidze bezbłędnie rozpoznawali ten wizerunek. Bo jego podstawowe elementy weszły do kanonu, ba, stały się atrybutami gwiazdy wszech czasów. Pieprzyk na lewym policzku, czerwone, lekko rozchylone wargi, półprzymknięte powieki ze sztucznymi rzęsami i najważniejsze - głowa w platynowych lokach.